- Żadna kara nie zwróci nam dziecka i nie będzie adekwatna do tego, co zrobił. Zabił Alę, Anetkę ciężko poturbował, bo bezkarnie jeździł bez prawa jazdy po wsi i jeszcze kłamał w sądzie, że to był tylko raz! I za to dostał dwa lata i osiem miesięcy?! - rozżaleni Gładyszowie komentują wyrok Rejonowego Sądu w Brzozowie, który w piątek skazał 17-letniego Mariusza B. z Hłudna. Mariusz B. mógł dostać maksymalnie nawet 12 lat więzienia za spowodowanie tragicznego wypadku, do którego doszło pod koniec lipca tego roku. 17-latek, który nie posiada prawa jazdy, jechał przez Hłudno samochodem ojca. Nagle wpadł w poślizg i wjechał w czwórkę dzieci, które szły poboczem ze sklepu do domu. 16-letnia Ala Gładysz zginęła na miejscu, wgnieciona przez auto w metalowe ogrodzenie. O rok młodsza przybrana siostra Aneta trafiła w ciężkim stanie do szpitala, gdzie przeszła kilka poważnych operacji. Bez obrażeń z wypadku wyszedł jedynie 14-letni Wacek, który w porę uskoczył do rowu. Jego o rok młodszy brat miał poważne złamanie nogi. Zapłaci też zadośćuczynienie Sędzia Sylwia Szajna uzasadniając wyrok, podkreśliła, że Mariusz B., wbrew zapewnieniom, już wcześniej jeździł z nadmierną prędkością i mógł przewidzieć skutki swojej brawurowej jazdy. Oprócz kary więzienia mężczyzna ma zapłacić rodzicom zmarłej Ali po 4 tys. zł, a poszkodowanej w wypadku Anecie 10 tys. zł zadośćuczynienia. Nie może także przez pięć lat prowadzić pojazdów mechanicznych. Jest to kara niewiele niższa od tej, jakiej domagał się prokurator. Oskarżył on Mariusza B. o umyślne naruszenie zasad bezpieczeństwa w ruchu drogowym i nieumyślne spowodowanie śmierci nastolatki. Według prokuratury, oskarżony, nie mając prawa jazdy, jechał z nadmierną prędkością, brawurowo. 17-latek odpowiadał także za kradzież portfela, w którym było 400 zł i zniszczenie przystanku autobusowego. - Podobno prokurator miał żądać 5 lat, a zażądał zaledwie 3 - dziwią się Gładyszowie. - Za to obrońca Mariusza B. wnosił o karę w zawieszeniu. Tłumaczył, że młody wiek, że wykazał skruchę i naprawił szkody. Jaka skrucha? Przecież od dawna jeździł po wsi i gdyby nie ta tragedia, jeździłby dalej. Nie robił nic, żeby się poprawić, i jeszcze łgał w sądzie - wzdychają rodzice Ali. Oskarżony początkowo odmówił składania wyjaśnień, przyznał się jednak do zarzucanego mu czynu. Mariusz B. został zwolniony z aresztu do czasu uprawomocnienia wyroku. Urszula Pasieczna