Dziewczynka urodziła się z ciężkim wodogłowiem, nie widzi, nie mówi, nie siedzi, jest całkowicie skazana na całodobową opiekę rodziców. Do końca życia. - Nigdy dotąd nie prosiliśmy o pomoc. Jakoś dawaliśmy sobie radę. Ale już nie możemy - wzdycha z rezygnacją Renata Kopeć z Korczowej. A wszystko dlatego, że kilka miesięcy temu urodził się Kopciom kolejny syn. To ich czwarte dziecko. Kacperek jest jeszcze malutki. Ma 11 miesięcy, ale też jest ciężko chory. Maleństwo cierpi na obustronne wodonercze V stopnia. Czeka go przeszczep. - Teraz przez prawie cały czas jesteśmy w drodze. Jeździmy od lekarza do lekarza i z powrotem - opowiada pani Renata. - Do tej pory Kacperkiem zajmowali się lekarze z kliniki w Krakowie Prokocimiu, bo u nas nikt nie leczył takich maleńkich dzieci. Od lipca jeździmy do Rzeszowa. Ale to dopiero początek naszej walki o życie synka. Czeka go przecież przeszczep nerki. Liczymy, że któreś z nas, mąż albo ja, będziemy mogli być dawcami. Najlepiej żebyśmy oboje mieli taką możliwość, bo przecież druga jego nerka też nie działa. Chłopczyk musi być cewnikowany. Na początku cewnik trzeba był zmieniać codziennie, teraz wystarczy raz w tygodniu. To konieczne, bo zatkanie cewnika wywołuje ostre zakażenie dróg moczowych, a nawet podwyższona gorączka powoduje u chłopca pogorszenie stanu ledwie działającej nerki. - Jadąc z Kacperkiem na rehabilitację czy wymianę cewnika musimy brać i Iwonkę, bo nie mamy jej z kim zostawić mówi pani Renata. - Córeczka karmiona jest sondą i wymaga stałego nadzoru. Podróż do i z Krakowa jest dla niej bardzo męcząca. Biedactwo pokonuje tę trasę w tę i z powrotem na tylnym siedzeniu wysłużonego volkswagena jetty. Dobrze, że córeczką może i chce opiekować się mąż pani Renaty. Kiedy ona jest w szpitalu z Kacperkiem, na jego głowie pozostaje nieuleczalnie chora Iwona i dwójka pozostałych dzieci. 7-letni Seweryn i 6-letnia Monika. Z tej dwójki tylko Monisia jest zupełnie zdrowa. Ciężki rok - W ubiegłym roku, gdy byłam w ciąży z Kacperkiem, u Seweryna odkryto wadliwe działanie zastawki cewki tylnej. Syn miał już zabieg przecięcia zastawek - mówi Kopciowa. - Zaraz potem u Kacperka stwierdzono wodonercze, a byłam wtedy w siódmym miesiącu ciąży. Skierowano mnie do Łodzi, ale nie podjęto się próby operacji płodu. Po urodzeniu dziecka w 34. tygodniu ciąży okazało się, że chłopczyk ma słabo wykształcone płuca i wodonercze obustronne i że nie obejdzie się bez przeszczepu prawej nerki. Najpierw jednak trzeba go było zabezpieczyć przed ciągłymi nawrotami zakażeń dróg moczowych, bo to ciągle uszkadza i tak słabo funkcjonującą lewą nerkę. Stąd te ciągłe jazdy w tę i z powrotem, choć już nie codziennie, tylko raz w tygodniu. - Jeśli synek zagorączkuje, wtedy nie ma innego wyjścia, tylko trzeba natychmiast jechać do szpitala - mówi pani Renata. Mozolna rehabilitacja Kacperek z powodu choroby nerek jest opóźniony w rozwoju. Waży tylko 5,5 kg, nie siedzi samodzielnie. Wymaga rehabilitacji. Najlepiej byłoby, gdyby rehabilitant przychodził do domu, bo to pozwoliłoby na oszczędzenie dzieciom wyjazdów. - Iwonkę i tak rehabilitujemy sami - mówi Renata. - Kiedyś co prawda jeździła na zajęcia rehabilitacyjne dla podobnie jak ona okaleczonych przez naturę dzieci, ale po jakimś czasie okazało się, że dziecko 30 km w jedną stronę pokonywało w strasznych warunkach. Wracało poobijane. Gdy dowiedzieliśmy się, że mała nie zapięta pasami przetaczała się po samochodzie jak lalka, zrezygnowaliśmy z rehabilitacji w ośrodku i ćwiczymy z nią sami, w domu. Dlatego mąż nie pracuje, no bo kto mi pomoże, kto zostanie z dziećmi, gdy ja z którymś siedzę w szpitalu? - pyta retorycznie kobieta. Kto im pomoże? Państwo Kopciowie zwrócili się o pomoc finansową do wójta. Chcieliby wykonać remont łazienki. - Łatwiej byłoby nam kąpać dzieci, bo teraz wszystkie myjemy w małej wanience, a to już duże dzieciaki - mówi pani Renata. - Niestety, ciągle brakuje nam pieniędzy. Musimy liczyć każdy grosz. A tu i dzieci poszły do szkoły, idzie zima, i jeszcze te ciągłe wyjazdy do lekarza - wylicza zrezygnowana kobieta. Rodzina utrzymuje się z zasiłków pielęgnacyjnych na trójkę dzieci, zasiłku rehabilitacyjnego na Iwonę i rodzinnego. Miesięcznie mają 1500 zł. Jak żyć i leczyć dzieci? Gdyby ktoś chciał pomóc rodzinie z Korczowej, prosimy o kontakt z redakcją "Super Nowości" pod numerem telefonu 017 747-08-44. ANNA MORANIEC