Jak wynika ze statystyk, do tragedii najczęściej dochodzi w czasie kąpieli w łazienkach, w których zainstalowane są gazowe ogrzewacze wody. W obawie przed chłodem, zatykamy nawiewy w drzwiach łazienek i przysłaniamy kratki wentylacyjne. Zbyt mała ilość świeżego powietrza sprawia, że podczas spalania gazu wydziela się tlenek węgla, który przy niedostatecznej wentylacji stopniowo wypełnia łazienkę. O skali zjawiska świadczą dane statystyczne. Rocznie w Polsce ofiarą czadu pada nawet 2000 osób. Kilkudziesięciu z nich nie udaje się uratować. Ci, którzy zostali znalezieni w porę, odzyskują zdrowie w komorach hiperbarycznych. Takich w Polsce jest jednak tylko 5. Na Podkarpaciu jedyna znajduje się w Stalowej Woli. Jak uchronić się przed czadem? Wystarczy kupić urządzenie niewiele większe od telewizyjnego pilota i postawić lub przykręcić do ściany w łazience w okolicach piecyka. Ważne, by czujnik znajdował się ponad piecykiem, bliżej sufitu, by czad najpierw kierował się w górę. Za czujnik, który da nam poczucie bezpieczeństwa, trzeba zapłacić niewiele, bo od 50 do 150 zł. Jak działa czujnik? Na wyświetlaczu odczytujemy poziom tlenku w powietrzu. Gdy go nie ma, wyświetlona jest cyfra 0. Gdy stężenie tlenku wzrasta do niebezpiecznego poziomu, urządzenie zaczyna wydawać sygnał o mocy ok. 80 decybeli, a my w porę możemy opuścić łazienkę i ją przewietrzyć. *** Komentarz Sławomira Kubita, technika obsługującego komorę hiperbaryczną, w której ratowane są osoby zatrute tlenkiem węgla: - Wielu osobom wydaje się, że problem czadu nie dotyczy ich mieszkań. Prawda jest jednak taka, że nieszczelności w instalacji odprowadzającej spaliny mogą wystąpić w starych domach i zupełnie nowych. Ratowałem już osoby, które wprowadziły się do swoich nowych domów. Podobnie jest z blokami - jeśli tylko mamy w mieszkaniu piecyk ogrzewający wodę, spaliny mogą się przedostać do łazienki. Bezwonny gaz, wdychany przez kąpiącą się osobę, łączy się z hemoglobiną krwi i sprawia, że nie może ona dostarczyć wystarczającej ilości tlenu do odżywiania organizmu. Ofiara zatrucia niepostrzeżenie traci przytomność i jeśli pomoc nie nadejdzie w porę, umiera. Małgorzata Rokoszewska