Tam ciągle kuma z kumą pod sklepem pogawędzi i w razie potrzeby kilo cukru pożyczy na wieczne nieoddanie. - My jesteśmy z tych lepszych statystyk - śmieją się Elżbieta Kępa i Barbara Jezierek. Obie działają w Stowarzyszeniu ''Klub Kobiet'' w Medyni Łańcuckiej i jak to w sąsiedzkim tyglu, polegać na sobie mogą w każdej sytuacji. Dzień bez SMS-a dniem straconym - W każdym razie dnia bez SMS-a wysyłanego do Basi albo Basia do mnie, nie ma - opowiada Elżbieta Kępa. - Raz w tygodniu przynajmniej godzinkę spędzamy przy kawie. Z ludźmi trzeba żyć. Dzięki temu łatwiej rozwiązywać kłopoty, wychowywać dzieci, robić zakupy, po prostu łatwiej i przyjemniej żyć. Same zalety i.... tylko z roku na rok coraz mniej doceniamy dobrodziejstwo, jakim jest posiadanie dobrego sąsiada. Jak wynika z sondażu przeprowadzonego na zlecenie ''Gazety Wyborczej'', ponad 50 proc. kobiet i aż 61 proc. mężczyzn nie zna swoich sąsiadów. Im kto zamożniejszy, lepiej wykształcony, tym bardziej izoluje się od osoby zza sąsiedniej ściany. Najgorzej jest w miastach powyżej 200 tys. mieszkańców. Tam aż co czwarta osoba nie zna i nie chce poznać swojego sąsiada. Najwyżej ceni sobie ''święty spokój'' i możliwość koncentrowania się tylko na sobie, swoich potrzebach i kłopotach. Z miłego miasta do milszej wsi - Przez 20 lat mieszkałam w bloku w Rzeszowie. Od 17 lat żyję na wsi i doceniam, jak ważne jest być blisko ludzi - stwierdza Barbara Jezierek. - Co prawda, w bloku ludzie są dla siebie bardzo mili, ale trzymają się na dystans. Przenosząc się na wieś, od kilkunastu lat doświadczam ogromnej dawki ludzkiej życzliwości, zainteresowania, bezinteresownej pomocy. - Bo to normalne, że czasem wspólnie robi się zakupy, doradza w kłopotach albo chorobie - przytakuje jej Ela Kępa. Kobieta wie, co mówi. Gdy kilka lat temu sama trafiła do szpitala na operację, po zabiegu od sąsiadów dostała taką liczbę telefonów i SMS-ów z życzeniami i słowami otuchy, że do dziś trudno jej o tym mówić bez wzruszenia. - Człowiek bez drugiego człowieka usycha - nie ma wątpliwości Barbara Jezierek. - W grupie jest poczucie bezpieczeństwa, siły, no i ma się zawsze wsparcie. Większość Polaków z tych dobrodziejstw korzystać jednak nie chce. Nasze ulubione motto z ostatnich lat brzmi: ''Płacę za mieszkanie, nie interesuję się tym, co robi mój sąsiad i nie chcę, żeby on interesował się tym, co ja robię...'' Nie gospodarki, ale obyczajów uczymy się od Zachodu. - W ostatnich 18 latach Polacy udowodnili, że od krajów Unii Europejskiej szybciej uczą się obyczajów, i to niekoniecznie dobrych, niż gospodarki - tłumaczy dr Leszek Gajos, socjolog. - Oddalanie się człowieka od człowieka najbardziej obrazowo opisał Reisman w książce ''Samotny tłum''. Już sam tytuł - kapitalnie prosty - oddaje dramat naszych czasów.