Jak poinformowała w piątek rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Przemyślu, Marta Bętkowska, dochodzenie wszczęte pod koniec marca miało ustalić, czy doszło do ujawnienia informacji stanowiących tajemnicę służbową. Ponadto prokuratura sprawdzała, czy poprzez nagrywanie wójta doszło do kradzieży informacji. Jak zaznaczyła rzeczniczka, dochodzenie wykazało, że nagrane informacje nie zawierały tajemnicy służbowej - wobec braku znamion czynu zabronionego postępowanie umorzono. Prokuratura umorzyła też sprawę nagrywania wójta, ponieważ nie złożył on wniosku o ściganie sekretarza. Jak powiedziała Pętkowska, w toku postępowania wójt stwierdził, że nie jest zainteresowany wyciąganiem konsekwencji prawnych wobec sekretarza. Wójt Marian Ryznar zapowiedział jednak, że zamierza odwołać się od decyzji prokuratury. Zaznaczył, że nikt mu nie wyjaśnił, iż brak wniosku o ściganie może skutkować umorzeniem postępowania. - Pytano mnie tylko, czy chcę ukarać karnie sekretarza, a na tym mi nie zależało - powiedział. Przypomniał, że to on złożył zawiadomienie do prokuratury o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. Zawiadomienie to złożył w marcu, gdy odkrył, że sekretarz gminy przez trzy lata bez jego zgody podsłuchiwał go i nagrywał. Sekretarz gminy przyznał się do nagrywania. Początkowo twierdził, że robił to na polecenie polityków PiS. Później wycofał się z tej wersji i powiedział, że nagrywał wójta, ponieważ ten miał naruszać jego prawa pracownicze. Sprawa wyszła na jaw, gdy pracownicy urzędu gminy znaleźli na schodach dyktafon. Po odsłuchaniu zapisów okazało się, że są tam głównie rozmowy sekretarza z wójtem i poniedziałkowe narady z gminnymi urzędnikami. Sekretarz od momentu wykrycia afery jest na zwolnieniu lekarskim. Wójt chce go zwolnić. Sekretarz jest jednak radnym powiatowym i przyzwolenie na to musi dać Rada Powiatu, która dotychczas zgody nie wyraziła.