Jadącego volkswagenem passatem naukowca, pochodzącego z Krakowa doktora fizyki, a pracującego dla jednej ze stalowowolskich firm, tarnobrzeska drogówka "namierzyła" na Wisłostradzie. Na odcinku, na którym obowiązuje ograniczenie prędkości do 50 kilometrów na godzinę, 57-letni mężczyzna, jak wykazał radar, jechał z prędkością 93 kilometry na godzinę. 400 złotych mandatu doktor fizyki jednak nie przyjął i to bynajmniej nie ze względu na jego wysokość, ale, jak twierdził, bezpodstawność. Doktor fizyki, dodajmy w swej pracy dokonujący pomiarów elektromagnetycznych, sugerował, że znajdujące się na linii pomiaru radaru - jako że namierzono go na łuku drogi - dwa metalowe słupy oświetleniowe i metalowa konstrukcja przydrożnej reklamy, zakłóciły przesył i zawyżyły wynik pomiaru. Jak to zazwyczaj bywa przy odmowie przyjęcia mandatu karnego, policja do wydziału grodzkiego tarnobrzeskiego sądu skierowała wniosek o ukaranie kierowcy. Ten ponad wszelką wątpliwość uznał winę kierowcy, jednak spojrzał na niego łaskawszym okiem i wydał nakaz zapłaty już nie 400, ale 200 złotych grzywny oraz zasądził pokrycie kosztów sądowych. To jednak, pewnemu swych racji, a przede wszystkim olbrzymiej wiedzy, doktorowi w dalszym ciągu nie dawało satysfakcji. Decydując się na proces, nie przyjął nakazu zapłaty. Przed Sądem Rejonowym w Tarnobrzegu, powołując się na swe doświadczenie - a jest specjalistą z zakresu elektrotechniki - w dalszym ciągu podważał wynik pomiaru policyjnego radaru. Znów, tym razem sędziego, przekonywał o wpływie metalowych przeszkód na pracę takich urządzeń pomiarowych, uparcie twierdząc, że jechał z dozwoloną prędkością. Wnioskował nawet o zlecenie wykonania opinii w tej sprawie przez naukowców z Instytutu Telekomunikacji, Teleinformatyki i Akustyki Politechniki Wrocławskiej. Wniosek sąd jednak odrzucił i orzekł winę 57-latka. Mało tego, kara znów "urosła" do 400 złotych. Tyle bowiem grzywny zasądziła "rejonówka". Do tego pokrycie kosztów sądowych. Łącznie więc naukowiec musiałby zapłacić blisko 550 złotych, gdyby... nie odwołał się od wyroku do sądu drugiej instancji. Rozpatrujący sprawę kontrowersyjnego pomiaru tarnobrzeski Sąd Okręgowy zdecydował się jednak zasięgnąć opinii biegłych. Wykonanie opinii zlecono wskazanemu przez doktora fizyki ośrodkowi naukowemu we Wrocławiu. Sprawę naukowca badali więc inni naukowcy, którzy jednoznacznie stwierdzili, że owe metalowe słupy i tablica rzeczywiście wpłynęły na zafałszowanie wyniku pomiaru policyjnego radaru, ale... na korzyść kierowcy. Innymi słowy, gdyby nie metalowe "przeszkody" mogłoby się okazać, że 57-latek jechał znacznie szybciej niż 93 kilometry na godzinę... Sąd Okręgowy w Tarnobrzegu podtrzymał w mocy wyrok Sądu Rejonowego, jednak do zasądzonych przez niego 400 złotych "dorzucił" jeszcze koszty wykonania opinii - blisko 900 złotych. Joanna Rybczyńska