Tyle, że w kulminacyjnym momencie jeden z pracowników stacji zauważył, iż pistolet nie posiada otworu, przez który podczas strzału wylatuje pocisk. Jak się później okazało, sprawca był tak pijany, że założył odwrotnie lufę na korpus pistoletu. Późno w nocy, na stację benzynową wszedł młody mężczyzna z bronią w ręku. Zażądał pieniędzy znajdujących się w kasie. Podczas gdy jeden z mężczyzn wyjmował z kasy gotówkę, drugi pracownik włączył przycisk antynapadowy, powiadamiając tym samym ochronę oraz policję. Jednocześnie zauważył, że pistolet napastnika nie ma otworu, przez który mógłby zostać wystrzelony nabój. Nie zastanawiając się długo, rzucił się na mężczyznę, podejrzewając, że pistolet jest zwyczajną atrapą. Policja nie miała wiele do roboty Policjanci, którzy przyjechali na miejsce zdarzenia, nawet nie musieli interweniować, ponieważ napastnik był już obezwładniony. Jak się później okazało, pistolet młodego bandyty, użyty podczas napadu, to tylko plastikowa imitacja broni. W pistolecie nie było wylotu dla pocisków, gdyż napastnik założył lufę na korpus odwrotnie - tył na przód, w taki sposób, że otwór wylotowy dla ewentualnego pocisku skierowany był w jego stronę. Sprawcy, u którego badania alkomatem wykazały 2,17 promila alkoholu w wydychanym powietrzu, grozi kara do 12 lat pozbawienia wolności. Grzegorz Anton