To tylko jedna z interpretacji. Od wieków historia męki Jezusa Chrystusa porusza wyobraźnię artystów i zwykłych ludzi. Ulice wsi i miast przemierzają wielotysięczne procesje; krzyże niosą przedstawiciele różnych zawodów i różnych Kościołów. Co roku również Ojciec Święty dźwiga krzyż w miejscu, gdzie ponosili śmierć pierwsi chrześcijanie. Na całym świecie powstają znakomite dzieła sztuki, dramatyczne spektakle i filmy. Niedawno mieliśmy okazję obejrzeć w telewizji "Pasję", głośny obraz Mela Gibsona przedstawiający ostatnie 12 godzin z życia Jezusa Chrystusa. Bo to zła kobieta była Również w wielu podkarpackich miejscowościach powstają autorskie wersje opowieści o życiu i śmierci Jezusa. - W misteriach rzadko się pokazuje postać Marii Magdaleny. Niewielu próbuje nam wyjaśnić, dlaczego Judasz zdradził Jezusa. Postanowiłem więc wprowadzić te wątki do mojego scenariusza. Wymyśliłem, że wszystkiemu winna jest zła kobieta. Moja interpretacja to oczywiście fikcja, ale... prawdopodobna - mówi Roman Skomra, twórca "Misterium Męki Pańskiej", wystawianego od 3 lat w Soninie. W sonińskiej pasji występuje ok. 60 osób. Wśród aktorów są dzieci, młodzież, dorośli i starsi. Nad scenografią czuwają plastycy, profesjonalny oświetleniowiec, atutem są dopracowane do perfekcji kostiumy. Scena jest wznoszona w samym centrum wsi na górce przy pomocy strażaków. - Od lewej mamy zrobiony wieczernik, niżej znajduje się Ogrójec, dalej synagoga, gdzie odbywa się sąd nad Jezusem. Z tyłu widać panoramę Golgoty - opowiada pan Roman. - Podświetlamy nie całość sceny, tylko te fragmenty dekoracji, gdzie w danym momencie toczy się akcja. Widzowie oceniają, że nasza odsłona ukrzyżowania jest wyjątkowo autentyczna. Soniński Chrystus umiera na 4-metrowym krzyżu. Cała górka, gdzie toczy się akcja, jest obstawiona tzw. lampami syberyjskimi. - Są to kloce sosnowe, w których płonie metrowy ogień. - To sprawia, że nasza pasja wygląda bardzo realistycznie. Na nasze widowisko dostajemy aż 60 kg parafiny z łańcuckiego "Bispolu". A jak to się wszystko zaczęło? 12 lat temu Roman Skomra (z zawodu inżynier-rolnik) założył Zespół Ludowy "Sonina". Najpierw wystawiali, według scenariusza pana Romana "Wesele sonińskie", później doszły do tego "Poprawiny wesela", jasełka, aż wreszcie przyszedł czas na coś poważniejszego. Pan Roman przestudiował literaturę i napisał scenariusz Męki Pańskiej. Premiera miała miejsce w 2006 r. - Mieliśmy zacząć o godzinie 19, a tu o godzinie 17 jak nie lunie! I choć nie przestało padać, ok. 500 osób przyszło nas oglądać. Ludzie stali z parasolami i czekali. Zaczęliśmy grać. Cały czas lało. W końcu reflektory zaczęły dymić. Wyłączyliśmy oświetlenie. Chciałem przerwać spektakl, ale nasz ksiądz Józef powtarzał: "Tego nie można przerwać" - Doprowadziliśmy więc prąd z jednego z domów i zaczęliśmy oświetlać scenę punktowo. Ludzie płakali. Mówili mi potem, że wrażenie było niesamowite i, że właśnie przy takiej pogodzie musiał umierać Chrystus - wspomina twórca. - Co roku wprowadzam nowe wątki do widowiska, aby ludzie się nim nie znudzili. Tegoroczna edycja jest zatytułowana "Przez chrzest na Golgotę - Misterium Męki Pańskiej". Nasz kościół jest pod wezwaniem Jana Chrzciciela, chciałem więc przybliżyć tę postać. Jeszcze nie wiem, jak na naszej górce zorganizujemy Jordan, ale na pewno coś wymyślimy. - Niektórzy mówią mi, że aby to robić, trzeba mieć świra. Pewnie mają rację - uśmiecha się pan Roman. - Ale sam, bez zaangażowania zespołu "Sonina" i naszych sympatyków, nie dałbym rady przygotować takich widowisk. Mam wspaniałych aktorów. Podziwiam moją grupę, że znajduje na to wszystko czas, że chce to robić. Działamy zupełnie społecznie i udowadniamy, że wiele można zrobić, jeśli się naprawdę chce... Będziemy mogli przekonać się o tym w niedzielę, 30 marca o godz. 19 na górce państwa Kielarów (na wprost mostu na Sawie) w centrum wsi Sonina (gm. Łańcut). Zapraszamy! BEATA SANDER