Wierzą, że przeszczep szpiku kostnego, który czeka Kubę za kilka dni, pomoże pokonać groźny nowotwór i uratować mu życie. Mały pokoik z łazienką w Klinice Hematologii i Transplantacji Szpiku Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach. Wysterylizowane ubrania zapakowane w folię, naświetlane jedzenie i żadnych odwiedzin. Nawet z ukochaną żoną Asią będzie trzeba rozmawiać za pośrednictwem kamery, gdy przyjedzie w odwiedziny. Pielęgniarki i lekarze przychodzą tylko, jeśli naprawdę jest taka potrzeba i zawsze ubrani od stóp do głów w specjalną odzież ochroną. Wszystko po to, żeby Kuba, który w Katowicach jest od kilku dni, miał jak najmniej kontaktu z zarazkami. To niezbędne środki ostrożności przed transplantacją szpiku kostnego zaplanowaną na 7 lub 8 listopada. Szpik od Niemca - To był chyba ostatni moment na znalezienie dawcy. W lipcu Kuba miał wznowę choroby. We krwi wykryto komórki rakowe. Ponad 2 miesiące spędził w szpitalu. Przeszedł kolejną, wyczerpującą chemię, która bardzo go osłabiła. Schudł do 53 kilogramów - wspomina Asia. - Po chemii wyniki się poprawiły, wróciłem do domu ze szpitala. 9 października,. równo rok po diagnozie dowiedzieliśmy się, że znalazł się dawca. Ta wiadomość dała nam nową nadzieję - opowiada Kuba. Przez 5 miesięcy potencjalnego kandydata szukała jedna z państwowych instytucji. Asia i Kuba martwili się, bo szło to bardzo wolno, a przy białaczce każdy dzień jest na wagę złota. Usłyszeli o komercyjnej firmie NZOZ Medigen, która szuka i dobiera dawców, i zgłosili się do niej w sierpniu. Medigen szukał odpowiedniego kandydata w bankach szpiku kostnego na całym świecie. System pokazał 174 potencjalnych dawców, którzy na poziomie podstawowym byli zgodni. Po bardziej szczegółowych badaniach antygenów wyselekcjonowano 5 osób. - Najbardziej zgodnym dawcą okazał się 34-letni mężczyzna z Niemiec i to od niego będzie pobrany materiał do przeszczepu - opowiada Kuba. Pokonamy raka O chorobie dowiedzieli się we wrześniu ubiegłego roku, zaledwie kilkanaście miesięcy po ślubie. - Dużo wtedy pracowałem i myślałem, że stąd to moje osłabienie. Lekarka wysłała mnie na badania krwi. Wyniki nie wyszły za dobre - wspomina Kuba. Dostał skierowanie do poradni hematologicznej. We krwi wykryto komórki rakowe. Lekarze powiedzieli, że to białaczka. - Wszystko tak dobrze się układało. Wpłaciliśmy pierwszą ratę na mieszkanie, a ja właśnie miałam zacząć nową pracę. Byłam na szkoleniu w Krakowie. I nagle ten telefon od Kuby... - Asi łamie się głos. - Od razu wsiadłam w pociąg do Rzeszowa... Postanowili, że muszą wygrać walkę z rakiem. Wiedzieli, że to nie będzie łatwe, ale nie przypuszczali, że będzie aż tak trudne. Do dziś wzdrygają się na myśl o gehennie pierwszej chemioterapii.