- Rzecz w tym, że od pewnego czasu, gdy podjeżdżam pod sklep przy ul. Kopernika, jak spod ziemi wyłaniają się strażnicy miejscy i wlepiają mi mandat za parkowanie na ulicy. Naprzeciwko sklepu jest oczywiście parking, ale nigdy nie ma na nim wolnego miejsca. Zatrzymuję się dosłownie na pięć, dziesięć minut, by wyładować towar, podpisać faktury i odjeżdżam - relacjonuje zdenerwowany kierowca. - Tłumaczenie, że zostawiam przecież jeden wolny pas dla samochodów na ulicy jednokierunkowej, do strażników miasta Rzeszowa nie trafia. Już kilka razy ukarali mnie 50-złotowym mandatem - skarży się. W innych miastach nie ma problemów - Dostarczam towar do sklepów w kilku innych miastach, ale tam strażnicy, a i policjanci również, na kilka minut wychodzą na ulicę, by spowolnić ruch pojazdów i zadbać o bezpieczeństwo pieszych. Taki sposób podejścia jest budujący, uświadamia, że straż i policja są nie tylko po to, by karać, ale także po to, by pomagać. Jest to też przejaw kultury w stosunkach międzyludzkich. Bo przecież ja nie robię niczego złego - tłumaczy wzburzony czytelnik. Sprawdziliśmy i... rzeczywiście Po telefonie poznańskiego kierowcy reporterzy Super Nowości udali się w godzinach przedpołudniowych na ulicę Kopernika pod wspomniany sklep. Oprócz samochodu dostawczego z Poznania, pojawiły się tam z towarem także auta dwóch innych firm - z Krakowa i Katowic. Zjawili się także strażnicy miejscy... Oczywiście z mandatami w ręku. kp