Wszystko zaczęło się od tego, że pani naczelnik dostała 400 złotych kary po tym, jak rozgniewany włodarz zobaczył, że jej podwładni chodzą po urzędzie bez wymaganych identyfikatorów. Według informatora, który napisał anonim do prokuratury, szefowa wydziału nie poczuwała się do winy, a skoro dostała karę przez swoich podwładnych, zażądała od nich, by złożyli się na pokrycie finansowej straty. Jeszcze tydzień temu pisaliśmy, że pani naczelnik nie usłyszała zarzutów w tej sprawie i że zostanie przesłuchana dopiero za 3 tygodnie. Ale w międzyczasie plany prokuratorów się zmieniły. Bardzo szybko przesłuchali i podwładnych Haliny W., i ją samą. Naczelniczka usłyszała także zarzuty. - 3 osoby potwierdziły, że doszło do wręczenia pieniędzy - mówi "Sztafecie" prokurator Bogdan Gunia. Jednak według Haliny W., nie żądała ona od podwładnych żadnej gotówki. To urzędnicy sami do niej przyszli z kasą. - Przepraszam, czy mam się czuć winna w tej chorej sytuacji? Pracownicy mojego wydziału nie mieli identyfikatorów, ja dostałam karę. Pracownicy wydziału przynieśli mi pieniądze i mnie się skarży? - pisze pani naczelnik w e-mailu do "Sztafety". - Przecież w tym jest jakiś obłęd?! Jeśli ktoś sugeruje, że domagałam się refundacji kary, to kłamie. Pracownikom ich pieniądze oddałam, ale do głowy mi nie przyszło donosić na nich do prokuratury, że przyszli do mnie z łapówką! Może powinnam? Tylko że ja staram się ochraniać swoich podwładnych i im pomagać, a nie ich skarżyć i na nich donosić. Zapytaliśmy w prokuraturze, co powiedzieli podwładni pani naczelnik. Czy żądała pieniędzy, jak donosi anonim, czy sami jej przynieśli. - Ze względu na dobro śledztwa nie mogę tego na razie ujawnić - tłumaczy prokurator Gunia. Naczelnik W. zapewnia nas o swojej niewinności: - Przez moje ręce przechodzą miliony złotych na refundację kosztów zatrudnienia młodocianych, na walkę z alkoholizmem. I wszyscy doskonale wiedzą, że dla mnie prawo to świętość. I nikt nigdy kawą, czekoladkami czy czymś innym nic nie wskóra, bo cenię swoją pracę, pozycję społeczną i przykładnie honoruję porządek prawny - czytamy w e-mailu od naczelniczki. Prokuratura jest jednak innego zdania. Na podstawie do tej pory zgromadzonych materiałów zamierza oskarżyć kobietę o przekroczenie uprawnień oraz o przywłaszczenie pieniędzy. - Będzie oskarżona - to jest pewne. Mamy mocne dowody. Zostają do przeprowadzenia jeszcze konfrontacje pomiędzy panią naczelnik a jej podwładnymi. Sprawę zakończymy najpóźniej w połowie czerwca - dodaje Bogdan Gunia, prokurator rejonowy w Stalowej Woli. Tomasz Gotkowski