Na Podkarpaciu jest siedem składowisk z odpadami przemysłowymi (wykaz ten posiada Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska w Rzeszowie), które nie tylko zagrażają środowisku, ale i ludziom. Jest też jedenaście zakładów, które mają poprodukcyjne niebezpieczne substancje. Groźne przemysłowe odpady W Woli Zarczyckiej są odpady Zakładów Chemicznych "Organika-Sarzyna" w Nowej Sarzynie. Co ciekawe, WIOŚ podaje tylko informacje, że są tam niebezpieczne związki chemiczne, ale nie informuje, jakie są to dokładnie substancje. W Grębowie (powiat tarnobrzeski) składowane są odpady przemysłowe Kopalni i Zakładów Przetwórczych Siarki "Siarkopol" W Jaśle odpady LOTOS-u i w tym samym mieście zlokalizowano składowisko Zakładów Sztucznych "Gamrat". W Pustkowie (pow. dębicki) są dwa składowiska odpadów z Zakładów Sztucznych "ERG", w Mielcu zaś niebezpieczne pozostałości z firmy "Euro-Eko". Poważne problemy ekologiczne - Na terenie Podkarpacia występują poważne problemy ekologiczne do rozwiązania, o dużej skali potencjalnego oddziaływania na środowisko i wymagające środków finansowych - ostrzega Władysław Martens, zastępca podkarpackiego inspektora ochrony środowiska. - Są to składowiska odpadów poprodukcyjnych, czyli 6 stawów osadowych, stanowiących zagrożenie dla głównego zbiornika wód podziemnych Dębica-Stalowa Wola-Rzeszów ze względu na ich lokalizację na terenach nadzalewowych Sanu - mówi. Groźne są także odpady z 11 podkarpackich zakładów: WSK "PZL" Rzeszów, "Hortino" Leżajsk, Fabryka Farb i Lakierów "Śnieżka" w Lubzinie - oddział w Brzeźnicy, Elektrociepłownia Nowa Sarzyna, Zakład Chemiczny "Silikony Polskie" w Nowej Sarzynie, Przedsiębiorstwo Produkcji Usług i Handlu "CIS" w Pogwizdowie, Fabryka Wódek "Polmos Łańcut", Polski Koncer Naftowy Orlen - baza magazynowa w Żurawicy, CTL Południe Punkt Przeładunku Surowców Chemicznych w Chałupkach Medyckich, Kronospan w Mielcu i Zakłady Chemiczne Siarkopol w Tarnobrzegu. Chemikalia mogą zatruć wodę pitną W Stalowej Woli na 6-hektarowych stawach i trzęsawiskach od 1939 roku składowane są groźne odpady powstające przy produkcji w Hucie Stalowa Wola. Chemikalia zagrażają podziemnym pokładom wody pitnej dla miasta i okolic. Likwidacja zagrożenia ma kosztować ponad 20 mln zł. Z wydziałów huty do ziemi dostają się metale ciężkie, chłodziwa, zużyte oleje i smary. Praktycznie cała tablica Medelejewa. W sąsiedztwie stawów, kilkadziesiąt metrów poniżej gruntu znajdują się olbrzymie podziemne pokłady wody pitnej, z której korzystają mieszkańcy Stalowej Woli i kilkudziesięciu innych miejscowości. Prezydent Andrzej Szlęzak chce rozbroić tamtejszą ekologiczną bombę dzięki pieniądzom z Unii Europejskiej. - Jeżeli my tego nie zrobimy, to ja nie widzę żadnego podmiotu, który mógłby temu podołać - mówi prezydent. - Huta jest w takiej sytuacji, że nie ma co liczyć na jakieś większe środki czy to z budżetu państwa, żeby ten problem rozwiązać. Pozostaje miasto. To jest nasz obowiązek nie tylko wobec mieszkańców miasta, ale i całego województwa. Mariusz Andres mandres@pressmedia.com.pl