W województwie podkarpackim każdego dnia z usług przewoźnika korzysta ok. 10 tys. osób. Na dworcu w Rzeszowie w środę ruch jest niewielki, kilkanaście osób czeka na pociągi TLK, z głośników co chwilę podawany jest komunikat o strajku, działa też Biuro Obsługi Podróżnych, które udziela informacji. Pasażerowie w większości wiedzieli o strajku i podchodzą do decyzji kolejarzy ze zrozumieniem. - Już od kilku dni informowaliśmy o możliwym strajku, w pociągach rozdawane były ulotki, na dworach wisiały plakaty - powiedział Pawlak. Zaznaczył, że pasażerowie przesiedli się do innych środków transportu. - Większy ruch jest w składach TLK, ale nie ma tłumów, sądzę, że część osób przesiadła się również do autobusów i prywatnej komunikacji samochodowej - powiedział Pawlak. Podkreślił, że trwają już przygotowania do uruchomienia pociągów po zakończeniu strajku. - Mogę zapewnić, że po północy wszystkie pociągi wyruszą w trasy zgodnie z rozkładem jazdy - dodał. Jak poinformowała Justyna Sokołowska z biura prasowego Urzędu Marszałkowskiego w Rzeszowie, zarząd województwa nie podjął jeszcze decyzji czy wystąpi do PR o odszkodowanie za każdy pociąg, który nie wyjechał w trasę. W podpisanej umowie wysokość takiej kary została wyznaczona na 1 tys. zł za każdy pociąg. - Z naszych szacunków wynika, że Podkarpacki Zakład PR straci na tym jednym dniu strajku ok. 100 tys. zł - powiedziała Sokołowska.