Bo co zrobić z babcią, którą nie ma się kto opiekować? Na miejsce w zakładzie opiekuńczym trzeba czekać miesiącami. I zapłacić. - To okresowe zjawisko związane teraz z wakacjami, pod koniec roku ze świętami (wyjazdy sylwestrowe). Przykre, ale niestety prawdziwe - potwierdza Leszek Czerwiński, dyrektor SP ZOZ nr 1 w Rzeszowie. Mechanizm powtarza się w wielu szpitalach w całej Polsce. Pacjenta przywozi rodzina i przekonuje, że jest chory, bo albo wymiotuje, albo ma uporczywą biegunkę. Chory zostaje na obserwacji, po wykonaniu badań i wyrównaniu elektrolitów po kilku dniach kwalifikuje się do wypisu i tu zaczynają się schody. Nie można skontaktować się z rodziną. Pacjent zostaje więc w szpitalu, bo nie można go zostawić bez opieki. - Ci ludzie powinni trafić do Zakładu Opiekuńczo-Leczniczego, bo z racji wieku bardziej wymagają stałej opieki i pielęgnacji niż leczenia. Niestety, na wolne miejsca trzeba czekać miesiącami - mówi dr Czerwiński. - Poza tym trzeba tam zostawić 70 proc. uposażenia takiej osoby, więc... W Polsce nie ma żadnego systemu, który gwarantowałby pomoc rodzinom opiekującym się starszymi. Pozostawione są same sobie, bez możliwości wytchnienia, bez możliwości odpoczynku od często niesłychanie wyczerpującej opieki na co dzień. Trzeba coś z tym zrobić, bo takich ludzi będzie przybywać. - W Szwecji w specjalnych ośrodkach można zostawić krewnego na kilka dni. To wystarczy, by opiekunowie odpoczęli, naładowali baterie - mówi dr Tomasz Grodzicki, krajowy konsultant ds. geriatrii. Autor: ANNA MORANIEC