Jak powiedział Siemoniak, od początku "w tej sprawie nie było dobrej woli", a wnioski o wizy nie odpowiadały rzeczywistemu celowi pobytu kolarzy na terenie Polski. - Przekazano pismo Bieszczadzkiego Towarzystwa Cyklistów potwierdzające, że te osoby mają być na imprezach rowerowych w Polsce, ale chodziło o zupełnie inne imprezy i zupełnie inne terminy (niż rajd Bandery - PAP). W żadnej innej formie oficjalnej nie powiadomiono polskich władz, że taka zorganizowana grupa zamierza w tym celu na terenie Rzeczypospolitej przebywać - wyjaśnił. Siemoniak podkreślił, że decyzja o odmowie została podjęta przez funkcjonariuszy Straży Granicznej na przejściu granicznym w Medyce, "w zgodzie z polskim prawem i prawem Unii Europejskiej", a polskie władze nie oceniają poglądów uczestników rajdu. Podkreślił, że u podstaw decyzji o odmowie wjazdu leży pełne przekonanie, że jest ona w interesie dobrych stosunków polsko-ukraińskich, "uczciwej pamięci o historii", a także "wyzwań przyszłości" - w kontekście wspólnej organizacji Euro2012. - Przecież starając się o polską wizę nie mogliśmy powiedzieć, że jedziemy na rajd śladami Stepana Bandery - przyznał organizator rajdu Pawło Sawczuk. Zapowiedział jednak odwołanie do sądu od decyzji polskich władz. - Mamy nadzieję, że wygramy i będziemy mogli kontynuować nasz maraton - oznajmił. Poinformował, że uczestnicy przedsięwzięcia wracają już do domu. W nocy z czwartku na piątek wicepremier Grzegorz Schetyna rozmawiał z ministrem spraw wewnętrznych Ukrainy Jurijem Łucenką; w rozmowie Schetyna poinformował Łucenkę o możliwej odmowie zgody na wjazd dla uczestników rajdu - poinformował Siemoniak. Jak dodał, obaj ministrowie podkreślili, że zależy im na jak najlepszych stosunkach polsko-ukraińskich i na unikaniu "zbędnych napięć". Wiceminister spraw zagranicznych Grażyna Bernatowicz zapewniła, że Polska podtrzymuje pełne poparcie dla euroatlantyckich aspiracji Ukrainy. - Zapraszamy wszystkich Ukraińców do Polski, którzy taką wolę posiadają. Temu celowi ma służyć podpisana niedawno umowa o małym ruchu granicznym, nasze ciągłe wsparcie na rzecz ułatwień wizowych dla Ukraińców, jak również Partnerstwo Wschodnie, którego celem jest to, by obowiązek wizowy został zniesiony - powiedziała Bernatowicz. Wyraziła "głęboką nadzieję, że ten drobny incydent" nie naruszy podstaw polsko-ukraińskich stosunków. Agencja Interfax-Ukraina poinformowała, że ukraińskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych wyjaśnia powody, dla których nie wpuszczono do Polski uczestników rajdu. - Sprawą zajmują się pracownicy naszych konsulatów w Polsce, lecz nie mamy obecnie informacji o jakimkolwiek naruszeniu godności naszych obywateli - oświadczył cytowany przez agencję rozmówca z biura prasowego MSZ w Kijowie. Bieszczadzkie Towarzystwo Cyklistów w Ustrzykach Dolnych nie zapraszało organizatorów rajdu śladami Stepana Bandery do Polski - poinformował w piątek jego prezes Krzysztof Palmowski. Towarzystwo zaprosiło osoby, które zaproponował Klub Kolarzy Przyjaciół Przyrody "Ruch" ze Lwowa, a nie fundacja Eko Miłosierdzie, organizator rajdu. Z lwowskim klubem cykliści z Ustrzyk współpracują od 2001 roku. Uczestnicy rajdu przez kilka godzin czekali na odprawę po stronie ukraińskiej. Po polskiej stronie w okolicy przejścia z plakatami i transparentami zgromadzili się protestujący przeciwko rajdowi. Protestujący trzymali transparenty z napisami: "Stop faszyzmowi Bandery", "Banderowcy i ich zwolennicy precz z Polski", "Faszyści i ludobójcy spod znaku OUN i UPA są wychwalani przez Związek Ukraińców w Polsce", "Stop Tour de Bandera". Podróżnym rozdawali także ulotki z życiorysem Bandery. W piątkowej pikiecie brali udział m.in. członkowie Stowarzyszenia Orląt Przemyskich i Młodzieży Wszechpolskiej. - Kim był Bandera, Polacy na Kresach wiedzą dobrze. Bandera osobiście wydawał rozkazy mordowania Polaków. Dlatego jak można tolerować propagowanie tej osoby - powiedział uczestnik pikiety Stanisław Żółkiewicz ze Stowarzyszenia Orląt Przemyskich. Wśród Ukraińców przekraczających granicę zdania na temat młodzieżowej imprezy rowerowej były podzielone. Uczestnicy pikiety rozeszli się, kiedy nadeszła wiadomość o niewpuszczeniu do Polski uczestników rajdu. Rozchodząc się mówili, że takiej decyzji oczekiwali od polskich władz. Rajd "Europejskimi śladami Stepana Bandery", w którym bierze udział kilkunastu nastolatków, wystartował 1 sierpnia sprzed pomnika Bandery w Czerwonogradzie na Ukrainie. Planowana przez Polskę trasa miała biec m.in. przez Przemyśl, Sanok, Kraków i Oświęcim. 12 sierpnia rowerzyści zamierzali dotrzeć na Słowację. Finisz planowano na 24 sierpnia (Dzień Niepodległości Ukrainy) w Monachium, przy grobie Bandery. Patron rajdu był przywódcą jednej z frakcji OUN, której zbrojne ramię, Ukraińska Powstańcza Armia (UPA), dokonywało od wiosny 1943 roku na Wołyniu i w Galicji Wschodniej czystek etnicznych na ludności polskiej, mordując od 100 do 150 tys. osób. Rajd wzbudził sprzeciw m.in. środowisk kombatantów i kresowian. Protestowali: Światowy Kongres Kresowian, który wysłał w tej sprawie pismo do wicepremiera, szefa MSWiA Grzegorza Schetyny, ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski i krakowskie środowiska kombatanckie oraz Sanockie Stowarzyszenie "Wiara Tradycja Rozwój". Bulwersuje Cię ta sprawa? Podyskutuj o tym na forum Rajd zbliża się do Polski Sanok i Przemyśl "przepuszczą" rajdowców "Niech Ukraińcy czczą swoich bohaterów u siebie" "Nie wpuszczać rajdu do Polski" Promował terroryzm na święcie Łemków? Nie zrezygnują z kontrowersyjnej imprezy