Elżbieta Stankiewicz, 31-letnia matka trojga dzieci zachorowała w czwartek, 19 listopada i od razu zgłosiła się do lekarza. - Najpierw grypę mieli jej synowie - mówi Beata Karaś, siostra zmarłej. - Oni wyzdrowieli, a Ela załapała wirusa od nich. Ponieważ chora gorączkowała i kaszel nie ustępował, wezwano do niej lekarkę. Ta stwierdziła obustronne zapalenie płuc i wypisała skierowanie do szpitala. Pan Zbigniew, mąż Elżbiety, wsadził chorą do samochodu i zawiózł ją do Rzeszowa. - Przywieziono ją na izbę przyjęć w nocy z wtorku na środę - relacjonuje Leszek Czerwiński. - Zostały wykonane badania. Potwierdziliśmy wstępną diagnozę lekarza kierującego i skierowaliśmy pacjentkę na oddział płucny Wojewódzkiego Zespołu Specjalistycznego Gruźlicy i Chorób Płuc. Ten szpital znajduje się cztery metry od naszego i jak sama nazwa wskazuje, jest placówką powołaną i przygotowaną do leczenia pacjentów z chorobami płuc, a ta kobieta miała właśnie zapalenie płuc. Jednak w szpitalu płucnym nie przyjęto Elżbiety Stankiewicz. Nie było miejsc. Chorą kobietę odesłano więc z powrotem do szpital miejskiego. - Został przyjęta i umieszczona w izolatce kardiologicznej - mówi Leszek Czerwiński. - Nie ma w naszym szpitalu ani oddziału zakaźnego, ani płucnego. Dlatego w środę przekazaliśmy chorą do szpitala płucnego na specjalistyczne leczenie. Tam Elżbieta Stankiewicz leżała przez kilka godzin, po czym kolejny raz została odesłana. - Chora wymagała już intensywnej opieki medycznej - tłumaczy Leszek Czerwiński. - Nie rozumiem, dlaczego w szpitalu płucnym rangi wojewódzkiej nie można zapewnić pacjentom opieki przez całą dobę. Faktem jest jednak, że chorą ponownie przekazano nam. Została umieszczona na OIOM-ie. Elżbietę odbijano jak piłkę tenisową. Ten mecz między szpitalami zakończył się tragicznie. W piątek wieczorem 31-letnia pacjentka zmarła. Zostawiła męża, dwóch synów w wieku 13 i 8 lat i najmłodszą, 2,5-roczną Julię. Śmiercią Elżbiety wstrząśnięci są też wszyscy jej znajomi i rodzina. - Ona była okazem zdrowia - mówi mama Elżbiety. - Nigdy nie chorowała. To był jej pierwszy pobyt w szpitalu. Pierwszy i ostatni... Zbigniew Stankiewicz złożył do prokuratury zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. Jego zdaniem za śmierć żony odpowiadają lekarze. W sprawie tej śmierci wszczęto już postępowanie. To nie jedyny przypadek śmierci pacjentki z wirusek A/H1N1. 26-letnia kobieta z Mielca trafiła na Oddział Ginekologiczno-Położniczy w drugiej połowie listopada ze względu na konieczność monitorowania płodu podczas leczenia zapalenia płuc. Była w 29. tygodniu ciąży. Profilaktycznie włączono u niej leczenie przeciwgrypowe oraz wykonano tzw. "szybki test" na obecność wirusa A. Wynik był negatywny. Nagle we wtorek 24 listopada doszło u niej do ostrej niewydolności krążeniowo-oddechowej. Nie pomogła natychmiastowa reanimacja. Pacjentka zmarła. Bezpośrednią przyczyną śmierci była nagła ostra niewydolność krążeniowo-oddechowa. Nie pomogła reanimacja ani cesarskie cięcie. Nie udało się uratować ani kobiety ani dziecka. Kilka dni potem przyszło potwierdzenie, że w jej organizmie był wirus A/H1N1. Czy w jakikolwiek sposób wpłynął na śmierć pacjentki wykaże sekcja zwłok. *** W Polsce zmarło już 18 osób, u których stwierdzono zakażenie wirusem A/H1N1. Na Podkarpaciu są już 3 ofiary śmiertelne. W szpitalach w regionie przebywa obecnie 17 osób, u których potwierdzono lub podejrzewa się zakażenie świńską grypą. Stan większości chorych jest dobry. Krzysztof Rokosz, Anna Moraniec ŚWIŃSKA GRYPA - RAPORT SPECJALNY: ZOBACZ KONIECZNIE! Zabija szczepionka czy grypa? Podyskutuj na forum Czytaj więcej: Śledztwo ws. śmierci pacjentki z wirusem A/H1N1 Pierwsza ofiara A/H1N1 na Podkarpaciu Ciężki stan matki i noworodka. To wirus A/H1N1?