Wszak "Stalówka" też wystąpiła w drugim garniturze i, o dziwo, nie miała najmniejszych problemów z pokonaniem faworyzowanego rywala. Mecz ułożył się po myśli gospodarzy, bo już w 10. min Lebioda, otrzymując piłkę tuż przed polem karnym, sprytnie przełożył ją na lewą nogę i plasowanym strzałem tuż przy słupku zaskoczył Sapielę. Kluczowym momentem była 45. min, gdy Herrera zobaczył drugą żółtą, a w konsekwencji, czerwoną kartkę. Z tego powodu, po zmianie stron na boisku istniała już tylko jedna drużyna. Stal raz po raz nękała gości i mogła ten mecz wygrać dużo wyżej. Najpierw stuprocentową sytuację zmarnował Jeżewski, który stojąc na 5. metrze strzelił prosto w bramkarza. Potem minimalnie z dystansu chybiali Walat i dwukrotnie Uwakwe. A gdy w 90. min po szarży prawym skrzydłem w polu karnym faulowany został Lebioda, wydawało się, że nic nie uchroni bełchatowian przed utratą drugiego gola. Piłkę na wapnie ustawił Krawiec, który strzelił w prawy róg, dokładnie tam, gdzie rzucił się bramkarz. Z tego powodu w doliczonym czasie gry zrobiło się nerwowo. W ostatniej akcji goście egzekwowali rzut rożny. W pole karne Stali powędrował nawet ich bramkarz. Wszystko groźnie wyglądało, ale skończyło się jedynie na strachu. PIOTR PYRKOSZ