Nie było niespodzianki w spotkaniu w Stalowej Woli, gdzie beniaminek zmierzył się z aktualnym mistrzem Polski i uczestnikiem elitarnej Euroligi, Asseco Prokom Gdynia. Wprawdzie gospodarze rozpoczęli bardzo obiecująco, ale w dalszej fazie meczu górę wzięło doświadczenie i ogranie koszykarzy z Gdynii. W pierwszej kwarcie miejscowi walczyli z utytułowanym rywalem jak równy z równym. Chwilami byli nawet lepsi i po 10 minutach dość niespodziewanie prowadzili różnicą 3 punktów. Bardzo dobre spotkanie rozgrywał Michał Gabiński, dzielnie wspierany przez Rafała Partykę. Goście w pierwszym minutach chyba nieco zlekceważyli stalowowolan, bowiem grali zdecydowanie poniżej swoich możliwości. Ich próbkę dali na początku drugiej kwarty, kiedy to bardzo szybko odrobili straty i wyszli na prowadzenie. Gospodarze nie zamierzali jednak pasować i ambitnie próbowali dotrzymać kroku rywalowi. W 16. min po celnej trójce Jarryda Loyda, Stal przegrywała już tylko 31:32. Jednak później do głosu doszli gdynianie, zdobywając jeszcze w pierwszej połowie 9 punktów, przy zaledwie 2 podopiecznych Bogdana Pamuły. Jakby tego było mało goście od mocnego uderzenia rozpoczęli także drugą połowę. Po dwóch trójkach Logana, Stal przegrywała już 33:47 i nadzieje na korzystny wynik stawały się coraz mniej realne. Goście nie pozwalali na wiele miejscowym w tej części gry, nic więc dziwnego, że ich przewaga rosła bardzo szybko. W 25. min, po kolejny celnym rzucie Logana, Stal przegrywała już różnicą 20 punktów (37:57) i wówczas chyba na dobre przestała wierzyć w możliwość osiągnięcia przyzwoitego wyniku w starciu z najlepszą drużyną w Polsce. mj