- Jest ogromny i bardzo szybki. Nie bał się jakoś szczególnie warkotu auta, świateł, po prostu biegł - mówi mężczyzna. - Zgłosiłem to leśniczemu, bo przecież taki niedźwiedź może być niebezpieczny dla ludzi. Wczoraj dowiedziałem się, że zwierzę zniszczyło kilkanaście uli w pasiece pana Żyromskiego - dodaje. Pasieka Bogusława Żyromskiego liczy około 50 uli. 16 z nich zostało doszczętnie zniszczonych przez niedźwiedzia, a pszczoły oszalały ze strachu. - Musiał się doskonale bawić - ironizuje Andrzej Skulski, pszczelarz mający pasiekę w pobliżu. - Jeden ul wylądował w potoku. My się go boimy, na palcach chodzimy - Dawniej już go widywano, a w zeszłym roku zbudował gawrę, ale z niej nie korzystał - mówi leśniczy Ludwik Kulhawiec. - To jest las i niedźwiedź może tu mieszkać, trzeba to zaakceptować. Mieszkańcy Leszczyn i właściciele pasiek nie negują, że niedźwiedź w lesie jest u siebie, ale zwyczajnie się go obawiają. - To ogromne dzikie zwierzę - podkreślają. - Nie tylko zagraża pasiekom, ale może być niebezpieczne także dla ludzi. Tutaj przychodzą turyści, grzybiarze, dzieci - wyliczają. - Czy Regionalna Dyrekcja Lasów Państwowych w Krośnie nie może wywieźć tego misia w Bieszczady? - pytają. - Przecież łatwo go namierzyć, niedźwiedzie mają nadajniki - dodają. "Przeprowadzka" w gestii ministra Edward Marszałek, rzecznik prasowy RDLP w Krośnie, dementuje pogłoskę, jakoby niedźwiedzie były monitorowane. - Dwie sztuki mają nadajniki, a niedźwiedzi jest około 100 - mówi Marszałek. - Nie ma też możliwości "przeprowadzki" niedźwiedzia w inne miejsce bez zgody ministra środowiska - podkreśla. - To co my mamy robić? - pytają pszczelarze. - Godzić się na takie straty jak w zdemolowanej wczoraj pasiece rzędu kilku tysięcy złotych? Bać się codziennie, że może niedźwiedź podejdzie do uli, gdy tam będziemy, ostrzegać ludzi z zewnątrz, że tu "spaceruje" i szuka jedzenia? - denerwują się. MONIKA KAMIŃSKA