Oburzony budową rzecznych przegród jest radny Mieczysław Wdowiarz, który apeluje do władz miasta o szczegółowe wyjaśnienie sprawy. Prezydent mówi o lobbystach - Ludzie są zaniepokojeni brakiem informacji na ten temat - mówi Wdowiarz. - Boją się, że inwestycja zwiększy zagrożenie powodziowe, ponieważ elektrownia spowoduje podwyższenie poziomu wody w rzece o 4 metry. Oznacza to, że część rowów melioracyjnych zostanie zalana i pojawi się zjawisko tzw. cofki w teren. Jeżeli więc nie zareagujemy teraz, to później stracimy na to szansę - przekonuje. Jednak prezydent Janusz Chodorowski nie chce zająć w tej sprawie jednoznacznego stanowiska. - Jak zwykle w tego typu przypadkach, pojawiają się lobbyści, którzy twierdzą, że elektrownie wodne są fantastycznym rozwiązaniem. Ale są też przeciwnicy. Ja też mam swoje zdanie w tej sprawie, ale nie chciałbym być tarczą dla żadnej ze stron - mówi prezydent. Mieszkańcy nic nie wiedzą Rodzice Renaty Walas mieszkają w okolicach Wisłoki. Czy czują się bezpieczni? - Sądzę, że tak, bo niedawno zostały podniesione i zmodernizowane wały przeciwpowodziowe - odpowiada mielczanka. - Myślę, że teraz mogę spać spokojnie. Nie słyszałam o planach budowy elektrowni wodnych. To dla mnie temat zupełnie nowy - dziwi się. O inwestycji na Wisłoce nic nie słyszał również Stanisław Myszkowski. - Czy elektrownia wodna jest dobrym pomysłem? A dlaczego złym? Przecież jest zapora wodna na Solinie. I co? Zalewa? Nie. Jeśli taka budowla zostanie odpowiednio wykonana, to nie powinno być tu powodzi. Nic dobrego nam to nie wróży - Nasze miasto nie potrzebuje aż tyle energii - uważa pan Kazimierz, emeryt z Mielca. - Poza tym, Wisłoka jest rzeką kapryśną. Wystarczy parę dni deszczu i wylewa. Ja jestem zapalonym wędkarzem. Dlatego też byłbym przeciwny budowie, bo ryby nie są w stanie pokonać tej zapory. Poza tym, zalew retencyjny spowoduje, że na pewno w jakiś sposób zmieni się mikroklimat. A więc nic dobrego nam to nie wróży. - Słyszałem o planach budowy elektrowni wodnej - przyznaje Tadeusz Kosiński. - Czy to może skutkować powodzią? Mam nadzieję, że nie. No chyba tak źle nie będzie, żeby woda przechodziła przez wał. Jakaś granica bezpieczeństwa powinna jednak być: półtora do dwóch metrów górnej powierzchni wału - zastanawia się mężczyzna. Paweł Galek