- Wolałam z czegoś zrezygnować - opowiada Ania, dziewczyna z kilkunastomiesięcznym małżeńskim stażem. A psychologowie dodają, że gospodarowanie wspólnymi domowymi pieniędzmi może być bardzo delikatną kwestią. Żeby się przekonać o tym, że pieniądze mogą różnie wpływać na temperaturę domowych nastrojów wystarczy posłuchać ludzkich historii, albo poczytać gazety. Są w nich opowieści o tym, że wspólne gospodarowanie małżeńską kasą to nie lada wyczyn. Bo trzeba np. zdecydować czy lepsze jest wspólne konto, czy dwa osobne. Czasem pojawia się inny problem: mąż zarabia dużo mniej od żony, która pnie się po szczeblach kariery. Ale zamiast dumy z sukcesów małżonki, mężczyzna staje się coraz bardziej sfrustrowany, bo czuje się gorszy. Czasem jest jeszcze inaczej: mąż przelewa pieniądze na konto żony, do którego potem nie ma dostępu. A kiedy na coś potrzebuje, musi o pieniądze poprosić, albo pożyczyć. Bywa też, że kobieta musi stawać na głowie, żeby na wszystko starczyło, bo mniej zarabia, a zajmuje się domem i jest zmuszona ciągle prosić męża o parę groszy przez co czuje się upokorzona. Wspólne konto to naturalna sprawa Ania, której małżeński staż wynosi kilkanaście miesięcy mówi, że to, iż będzie miała z mężem wspólne konto w banku było naturalne od samego początku. - Mąż zarabia więcej, ale wydatki planujemy wspólnie. Ja pilnuję, żeby były opłacone wszystkie rachunki - opowiada dziewczyna. Ania tłumaczy, że domowa polityka finansowa jest jasno określona. Ona sama nie lubi trwonić pieniędzy na byle co. Ponieważ wypłaty obydwoje dostają w tym samym czasie, potem są wspólne decyzje: jakie są miesięczne wydatki, ile można odłożyć itd.. Ania mówi, że o pieniądze z mężem nie kłócą się nigdy, ale przyznaje, że trochę musiała się uczyć wspólnego nimi gospodarowania. - Od dawna jestem samodzielna finansowo. Na studiach miałam stypendium, potem pensję w pracy. Po ślubie miałam opory, żeby np. na kosmetyki, czy jakieś ubrania wydawać pieniądze męża, bo uważałam, że one nie są moje. Wolałam sobie czegoś odmówić. Mąż to zauważył i wytłumaczył, że pieniądze są wspólne - opowiada Ania. Zarobki decydują o pozycji w rodzinie Psychologowie mówią, że w Polsce pieniądze to ciągle temat tabu, o którym nie potrafimy rozmawiać. Ale nie radzą, żeby w razie problemów wynikających ze sporów o zarządzanie domowymi funduszami bagatelizować sprawę, bo ona może być poważniejszym problemem niż się wydaje. - Domowe finanse to dziś jeden z najczęstszych powodów kłótni i konfliktów małżeńskich - ocenia dr Henryk Pietrzak, psycholog społeczny. I dodaje, że we współczesnym świecie zarobki często decydują o pozycji w rodzinie. A dziś się szybko zarabia i szybko wydaje. W dodatku Polacy patrzą na zwyczaje panujące na Zachodzie. Stąd np. w kręgach zamożnych osób, coraz większa popularność spisywania przed ślubem intercyzy. - To oznacza brak zaufania już na początku małżeństwa. Ktoś mówi, że kocha, ale nie do końca. Woli się zabezpieczyć na przyszłość - ocenia Pietrzak. Dodaje, że wbrew pozorom największą podatność na kłótnie o pieniądze mają przedstawiciele klasy średniej. - Ludzie bardzo biedni, myślą tylko o tym jak przeżyć. Klasa średnia zna wartość pieniądza, ale wie też jak trudno zaspokoić wszystkie potrzeby. A to często oznacza, że zakup jednej rzeczy oznacza rezygnację z innej - tłumaczy psycholog. Wspólne decyzje o większych wydatkach Rafał, przedsiębiorca z Rzeszowa mówi, że w jego domu pieniądze nie są problemem. On i żona mają karty płatnicze do wspólnego konta. Każdy korzysta kiedy jest taka potrzeba. Kiedy mają gotówkę, wszyscy wiedzą, gdzie leżą pieniądze. Rafał opowiada, że do wspólnego konta przyczyniła się też sytuacja zaobserwowana u dobrze sytuowanych znajomych, którzy mieli odrębne konta. - Ich standard życia jest wysoki. Ale problem polegał na tym, że mąż zarabia dużo więcej. Zarobki żony wystarczały na jej potrzeby. Po pieniądze na utrzymanie domu, dzieci musiała chodzić do męża. Dla niego to nie był problem. Ale jego żona, źle się z tym czuła - mówi Rafał. Rafał opowiada, że podział obowiązków w domu jest czytelny. On pilnuje rachunków, nigdy nie sprawdza wydatków żony, bo ma zaufanie, że jej zakupy są niezbędne. - Wspólnie ustalamy wydatki na dłuższy okres czasu, np. kablówkę. Wspólnie też decydujemy o droższych zakupach. W każdym miesiącu staramy się coś odłożyć - mówi mężczyzna. Małżeńska ekonomia Henryk Pietrzak uważa, że jeśli zdarza się, że małżonkowie nie potrafią ustalić jak wydawać pieniądze, najlepszym wyjściem jest zbudowanie małżeńskiej ekonomii. - Po pierwsze, trzeba o tym rozmawiać, bo wszystkie nieporozumienia biorą się z tego, że ludzie z sobą nie rozmawiają. Po drugie, na początku każdego miesiąca trzeba zrobić harmonogram wydatków. Ile pieniędzy trzeba na rachunki, utrzymanie domu. Kto za co płaci i z jakich pieniędzy. Ile każde z małżonków może wydać na swoje potrzeby - wylicza naukowiec. Pietrzak opowiada jaki szok przeżył w czasie podróży do Szwecji. Małżeństwo przyszło do restauracji na obiad, ale potem każdy zapłacił za siebie. - Nas to śmieszy. Tam wszystko było ustalone. Na takie wydatki jak obiad, każdy z małżonków miał swój budżet - mówi psycholog. Paweł Kuca