Zmaltretowaną i skrępowaną taśmą staruszkę dopiero po 10 godzinach uwolniła córka - informują "Nowiny". Pani Maria mieszka samotnie w domu położonym tuż przy ruchliwej drodze Tarnobrzeg-Rzeszów. W sobotę, ok. godz. 23., leżała już w łóżku, gdy przez rozbite okno wskoczyło dwóch zamaskowanych bandytów. Kopali staruszkę po całym ciele, okładali pięściami i kijami bejsbolowymi, podtapiali w łazience. Zmaltretowana kobieta wydała im wszystkie oszczędności: 500 dolarów (w tym 200, które parę dni wcześniej dostała od syna na urodziny) i 240 zł. Zerwali jej z szyi łańcuszek, a z uszu wyrwali kolczyki. Przed ucieczką skrępowali kobietę taśmą samoprzylepną i zamknęli w szafie. Aby nie mogła się z niej wydostać, drzwi szafy przycisnęli tapczanem. "Dopiero w niedzielne przedpołudnie, po 10 godzinach, siostra uwolniła mamę" - mówi pan Ryszard, syn. Staruszka z licznymi ranami trafiła na oddział chirurgii nowodębskiego szpitala. "Nie wiem, ile trwał ten koszmar, może pół godziny, może dłużej" - wspomina pani Maria. - Nie wierzyłam, że ujdę z życiem. To, że żyję, traktuję jako swoje drugie narodziny". Otrucie psa i pozostałe szczegóły scenariusza napadu wskazują, że jego sprawcami są ci sami przestępcy, którzy w ciągu ostatniego roku napadali w dawnym woj. tarnobrzeskim. Żaden z nich nie został dotąd zatrzymany, a śledztwa stoją w martwym punkcie i w każdej chwili mogą być zawieszone.