- Sprawdzaliśmy kompleksowo wszystkie etapy produkcji i dystrybucji lodów w tej lodziarni - wyjaśnił powiatowy inspektor sanitarny w Przemyślu, Adam Sidor. - Wszystko wskazuje na to, że źródłem zakażenia była osoba pracująca tam, która sama była zakażona salmonellą - powiedział A. Sidor. - Jak ustaliliśmy, miała nawet objawy chorobowe, ale nie kojarzyła ich z salmonellozą, bo nie były to objawy typowe - dodał. Jednocześnie badania wykluczyły, by salmonella, która skaziła lody, obecna była w jajach używanych do ich produkcji w feralnej lodziarni, bądź by była obecna na kurzej fermie, skąd pochodziły jajka. Sprawa trafiła już do przemyskiej Prokuratury Rejonowej prowadzącej postępowanie w sprawie zakażenia salmonellozą ok. 30 osób, które 11 bm. zjadły skażone bakterią lody, w kierunku ustalenia, czy doszło do przestępstwa nieumyślnego sprowadzenia zagrożenia epidemiologicznego w Przemyślu. Jeśli tak, osobie, która owo zagrożenie sprowadziła, może grozić nawet do 3 lat pozbawienia wolności. Monika Kamińska