- Chcemy również monitorować wejścia do wszystkich pracowni z drogim sprzętem. To pozwoli sprawdzić w jakim zakresie jest wykorzystywany, jednym słowem czy nie stoi bezużyteczny i jednocześnie ochroni go przed wandalizmem. Wprowadzenie elektronicznego systemu ewidencjonowania czasu pracy dyrektorzy tłumaczą oszczędnościami i chęcią zwiększenia dyscypliny pracy. Nie ukrywają, że dopiero co wprowadzony od 1 lipca system jest w fazie testowania i o korzyściach z niego płynących będzie można mówić za jakiś czas. Liczą, że skończą się skargi pacjentów na oczekiwanie pod pustymi gabinetami i sygnały inspekcji pracy o mało precyzyjnym ewidencjonowaniu czasu pracy personelu medycznego. Usprawni i zdyscyplinuje - Elektroniczny system ewidencjonowania czasu pracy ma ją nie tylko usprawnić, ale i zdyscyplinować - mówi Janusz Hamryszczak, dyrektor Szpitala Wojewódzkiego w Przemyślu. - System elektroniczny jest tańszy, a gromadzone przez niego dane łatwiejsze do wykorzystania. Papierowe listy obecności były mało praktyczne: kosztowne i pracochłonne w opracowaniu, w końcu dotyczyły załogi liczącej 1300 osób. W magnetyczne karty zostali wyposażeni wszyscy pracownicy obu szpitali od salowych po dyrekcję. Część personelu innowacje przyjęła spokojnie, część, głownie lekarzy jest oburzonych wprowadzonymi obostrzeniami, bo uważają że i bez elektronicznego nadzoru pracują więcej niż wynika to z przepisów. - Sumienni pracownicy, którzy mają poczucie przyzwoitości nie będą mieć problemów z nowego ewidencjonowania czasu, kto nie będzie chciał się podporządkować zawsze może zrezygnować z pracy - mówi Kocój. System kosztował niewiele ponad 50 tys. zł. Anna Moraniec