Lekarka rodzinna, chociaż przepisała jej antybiotyk, nie była pewna diagnozy, więc wypisała skierowanie do reumatologa z adnotacją "proszę o pilną konsultację" - mówi Danuta z Wysokiej Głogowskiej. - Po przyjeździe do poradni zaczęły się schody. Pielęgniarki w rejestracji po zgodę na przyjęcie jak zwykle wysłały pacjentkę do pani doktor. - Weszłam do gabinetu z kolejnym pacjentem, żeby zapytać o możliwość przyjęcia. Tłumaczyłam, że to nagły przypadek, nieznana przyczyna choroby - mówi pani Danuta. - Ale pani doktor nawet nie spojrzała na skierowanie, nie zapytała, co się stało, ba, odwróciła się do mnie plecami, jakby mnie nie było, a na moje pytanie, do kogo mogę się zwrócić o pomoc, rzuciła przez ramię "nie wiem, mnie to nie interesuje". Czy lekarz robi łaskę? Czy tak powinien zachować się lekarz? - pyta z goryczą niedoszła pacjentka. - Czy pani doktor wyszłaby równo o godz. 15 np. podczas operacji? Pracuję od lat w szkole. Nie zdarzyło mi się wyjść punktualnie, jeżeli jakieś dziecko nie zostało odebrane. Czy w takim przypadku mam go wyprowadzić na podwórko, bo ja już skończyłam pracę? Czy ktoś musi umierać, żeby lekarz łaskawie spojrzał na chorego? Wszystko w porządku? - Teoretycznie pani doktor Zając miała prawo nie przyjąć pacjentki, bo specjaliści nie przyjmują przypadków nagłych. Tym bardziej że wcześniej umówionych i zarejestrowanych do reumatologa było już 20 chorych, to bardzo dużo na trzy godziny przyjęć - mówi Jerzy Świder, specjalista kardiolog, z-ca dyrektora ds. lecznictwa w ZOZ nr 2 w Rzeszowie, któremu podlega Przychodnia w Głogowie. - Pacjentka była już zdiagnozowana przez lekarkę POZ, nie było więc potrzeby pilnej konsultacji. Jedynie zastrzeżenia można mieć do opisanej przez pacjentkę formy odmowy przyjęcia. Ale o tym muszę porozmawiać z panią doktor po jej powrocie z urlopu. ANNA MORANIEC