Kalman Segal to pisarz zapomniany. Aż trudno uwierzyć, że jego książki osiągały w latach 60-tych ubiegłego stulecia zawrotne jak na dzisiejsze realia nakłady stu tysięcy egzemplarzy. Zresztą do dziś - naprawdę zaczytane - stoją na półkach w bibliotece miejskiej. Aż żal, że tak rzadko się po nie sięga. Bo dawny Sanok na kartach powieści i opowiadań Segala był dla niego prawdziwym centrum świata. W książkach pisarza taki właśnie pozostał. Z pomysłem zorganizowania wieczoru poświęconego jego twórczości nosił się już od jakiegoś czasu poeta Janusz Szuber. Pomysł wspierali dr Tomasz Chomiszczak - wykładowca w sanockiej PWSZ i Leszek Puchała - dyrektor Miejskiej Biblioteki Publicznej. Z planowanej początkowo skromnej rozmowy o pisarzu i jego twórczości impreza rozrosła się do dwudniowej konferencji popularno-naukowej.Specjalnie na nią z USA przybyła też córka pisarza, Ita Segal. W rozmowie z nami nie kryła wzruszenia. - Wyjeżdżam stąd ogromnie poruszona - ławeczka poświęcona mojemu ojcu stoi w miejscu, gdzie kiedyś urodziła się moja babcia, również Ita - wspomina. Ona sama urodziła się już w Katowicach, dokąd ojciec przeniósł się w 1947 r. Gdy miała 13 lat, wraz z matką i siostrą wyjechały do Stanów, gdzie mieszka do dziś. W Sanoku jest po raz pierwszy. - Długo zastanawiałam się, czy mam tu przyjechać. Bardzo nakłaniał mnie do tego syn, który sam ma ciągoty pisarskie. Jednak Sanok z moich wyobrażeń to całkiem inne miasto. Kiedy opowiadał mi o nim ojciec, powstawał w mojej głowie obraz miasteczka, w którym stoją drewniane chałupy, drogami jeżdżą wozy konne... Nie spodziewałam się, że Sanok to tak piękne, urokliwe miasto. Nie wiedziałam też, na co mam się przygotować, jak mnie tu przyjmą, czy będzie dobrze czy źle. I bardzo zaskoczyło mnie gorące przyjęcie sanoczan, sama impreza - mówi ze wzruszeniem Ita Segal. Konferencji towarzyszyła także wystawa malarstwa Lwa Getza w sanockim BWA i przygotowany na podstawie tekstów I. Singera monodram Teatru NN z Lublina - "Tajbełe i jej demon".