W ten sposób piraci drogowi ratują swoje prawo jazdy, kiedy pstryknie im zdjęcie najdroższy fotograf w okolicy - fotoradar. Cały proceder udaje się dzięki temu, że często fotoradary robią niewyraźne zdjęcia, na których trudno jest jednoznacznie zidentyfikować kierowcę. Wówczas to właściciel pojazdu ma obowiązek wskazać osobę, która prowadziła auto i tu zaczyna się biznes... Tylko cicho sza Wystarczy znaleźć kogoś, kto pójdzie na komisariat i pokornie weźmie na siebie całą winę. A o taką osobę nie jest trudno, jeżeli tylko ma się kilka, bądź kilkanaście stów, żeby "zainwestować". "Inwestorów" z kolei też nie brakuje. Najbardziej zdesperowani są ci, którzy są na granicy utraty prawa jazdy (według polskiego prawa posiadający więcej niż 21 punktów karnych). - Cały proceder jest trudny do udowodnienia, bo jednej i drugiej stronie zależy na dyskrecji - mówi Zbigniew Kocój z Komendy Miejskiej Policji w Rzeszowie. - Jeżeli jednak udowodnimy, że ktoś skłamał, np. przy znacznym powiększeniu zdjęcia okaże się, że za kierownicą siedziała kobieta, a mandat przyjmie mężczyzna, oboje mogą mieć duże nieprzyjemności. Za poświadczenie nieprawdy grozi kara od 3 miesięcy do 5 lat pozbawienia wolności - dodaje. Małgorzata Wójcik