Banery z budzącymi kontrowersje plakatami były rozwieszone na rusztowaniach za pomocą plastikowych opasek. Większość opasek została zerwana lub rozcięta. Większość antyaborcyjnych plakatów opadła. Nie widać większości zdjęć zmasakrowanych ciałek dzieci, które zostały usunięte podczas przerwania ciąży. Ocalały jedynie trzy plakaty, w tym jeden z Hitlerem. - Żeby mu ręce pousychały jak tak można! - denerwuje się 70-letnia kobieta, która wyszła z kościoła. - Dawniej za takie coś to ręce ucinali - wtóruje jej koleżanka. - Proszę nie robić nam zdjęć, my tylko ściągamy rusztowania, ale nie z wystawy a z wnętrza kościoła - proszą robotnicy, którzy zaparkowali auto przed wejściem do pobliskiej świątyni. - Wczoraj wieczorem jeszcze wszystko wisiało, ktoś musiał w nocy to zniszczyć. Może wandale? - spekuluje jeden z nich. Czy to rzeczywiście robota przypadkowych wandali? Wątpi w to Mariusz Dzierżawski z fundacji "Stop aborcji". - To nie pierwszy przypadek zniszczenia wystawy, atakowana była i w innych miastach. Zaraz to zostanie naprawione, skontaktuję się tylko z osobą, która z Rzeszowa koordynowała ustawienie w Stalowej Woli wystawy. O fakcie zniszczenia zawiadomimy także policję - mówi Dzierżawski. Jedna z sióstr zakonnych, posługujących do mszy kapłanowi w konkatedrze już nad ranem spostrzegła dewastację. Policji jednak nie zawiadomiła. - Nie my to stawialiśmy, to stoi nawet nie na naszym, a miejskim gruncie. Mnie kościół tylko interesuje - mówi zakonnica. Wystawę, a na razie to co z niej zostało, można oglądać do końca tygodnia.