Mateusz W. z Rudnika nad Sanem 12 maja wyszedł z domu i nie wrócił . Wczoraj potwierdził się najczarniejszy ze scenariuszy. Ciało chłopaka odnalazła przypadkowa osoba. Najprawdopodobniej został zastrzelony. Za kilka dni obchodziłby 21. urodziny... Mateusz ostatni raz był widziany 12 maja. Dwa dni później rodzina o jego zaginięciu powiadomiła policję. W trakcie poszukiwań odnaleziono jednak tylko samochód chłopaka. - Auto stało w lesie. Było zamknięte i nie nosiło żadnych śladów włamania czy walki. Przeszukaliśmy las wokół miejsca, gdzie stał samochód. Nie natrafiliśmy jednak na żaden ślad - tłumaczy Paweł Międlar, rzecznik prasowy Komendy Wojewódzkiej Policji w Rzeszowie. Makabryczne znalezisko W niedzielę wieczorem, w trakcie spaceru przypadkowa osoba odnalazła rozkładające się ciało mężczyzny. Leżało nieopodal drogi łączącej Jeżowe z Rudnikiem nad Sanem. Na miejscu natychmiast pojawiła się policja. Pod stertą gałęzi znajdowało się ciało w stanie rozkładu. - Z dużym prawdopodobieństwem możemy stwierdzić, że są to zwłoki 20-letniego mieszkańca Rudnika nad Sanem, którego poszukiwaliśmy od 14 maja. Wiele wskazuje na to, że padł ofiarą morderstwa - mówi Międlar. Strzał w lesie Policja przypuszcza, że mężczyzna został zamordowany. Na miejscu znalezienia zwłok pod nadzorem prokuratora pracowali policjanci z Rzeszowa. To właśnie Komenda Wojewódzka zajmie się rozwiązaniem zagadkowej śmierci Mateusza. - Mężczyzna został prawdopodobnie zastrzelony. Za wcześnie jednak mówić o wersjach śledczych. Zbyt wiele jest hipotez. Nie możemy wykluczać, że to był przypadkowy strzał. Ciało znaleziono w terenie leśnym, gdzie odbywają się polowania. Intensywnie pracujemy nad zgromadzonym materiałem - kończy relację Paweł Międlar. Piotr Pyrkosz