20-letnia Barbara Winiarska śmiertelnie zaczadziła się w wynajmowanym mieszkaniu w sylwestra zeszłego roku. Biegli stwierdzili wady w przewodach kominowych i spalinowych. Rodzina dziewczyny od miesięcy walczy o to, by ukarać winnych tragedii. Jak na razie bezskutecznie. Tego dnia Basia miała iść na imprezę sylwestrową. Przed wyjściem brała kąpiel w wynajmowanym mieszkaniu na jednym z rzeszowskich osiedli. Gdy wieczorem przyszedł po nią chłopak, zaniepokoiło go, że dziewczyna nie otwiera drzwi. Bezskutecznie dobijał się około godziny. Wreszcie wezwał właścicielkę mieszkania. Gdy dostali się do środka, Basia nie dając znaku życia, leżała w wannie. Mimo szybkiego przyjazdu karetki pogotowia na pomoc było za późno. Wiele zaniedbań - Z opinii biegłych wyraźnie wynika, że przewody kominowe i spalinowe nieprawidłowo odprowadzały spaliny, były zanieczyszczone, a mieszkanie nadmiernie uszczelnione. Według nich, każda ze stwierdzonych usterek mogła być powodem śmiertelnego zatrucia tlenkiem węgla - opowiada Justyna Winiarska, siostra Basi. Śledztwo w sprawie śmierci młodej dziewczyny prowadzili policjanci z osiedlowego komisariatu i rzeszowska prokuratura. Po około pół roku zostało ono jednak umorzone. Śmierć Basi uznano za nieszczęśliwy wypadek. Z decyzją prokuratury nie zgadza się rodzina dziewczyny, która odwołała się od niej. Spółdzielnia: wszystko jest w porządku Rzeszowska Spółdzielnia Mieszkaniowa, do której należy blok, gdzie zdarzyła się tragedia, zapewnia z kolei, że wszelkie wymagane kontrole i badania instalacji spalinowych i wentylacyjnych są prowadzone na bieżąco. Jeśli chodzi o stan przewodów kominowych, z naszej strony nie było żadnych uchybień. Wykonujemy wszystko, do czego zobowiązuje nas prawo budowlane. Rozumiem, że rodzina stara się wyjaśnić wszelkie okoliczności śmierci bliskiej osoby, ale spółdzielnia tu nie zawiniła - twierdzi prezes RSM Zygmunt Haliniak. Autor: SZYMON JAKUBOWSKI