- Skala tego jest duża i nic nie wskazuje na to, żeby pochodziło z pojedynczej zagrody - twierdzi Arkadiusz Misiak, komendant Straży Miejskiej. - Mamy podejrzenia co do źródła pochodzenia tych środków, bo w Mielcu jest kilku producentów warzyw. Sprawcy grozi grzywna lub nawet więzienie. Wymiar kary zależy jednak od skali wykroczenia. Po zebraniu wszystkich dokumentów, strażnicy przekażą sprawę Wojewódzkiemu Inspektoratowi Ochrony Środowiska w Rzeszowie. - Nie jesteśmy na tyle kompetentni, aby określić, jakie jest natężenie tych środków - zastrzega Arkadiusz Misiak. - Wiemy, że odpady te zawierają włókninę nasyconą różnymi substancjami chemicznymi. Ale nie możemy stwierdzić, jak bardzo są one szkodliwe dla środowiska - dodaje komendant. pg