- Jego postępowanie zniechęciło mnie do aktywnego uczestniczenia w życiu parafii - podkreśla wierny. Ksiądz proboszcz z Potoku Jaworowskiego (woj. podkarpackie) nie chciał jednak rozmawiać na ten temat z dziennikarzami. Kobylnica Ruska to mała wieś w gminie Wielkie Oczy. Należy do parafii p.w. Trójcy Przenajświętszej w Potoku Jaworowskim, którą od kilku lat kieruje ksiądz Stanisław G. - Nie ma porównania pomiędzy poprzednim proboszczem, a tym, który pełni funkcję obecnie - podkreśla w rozmowie z dziennikarzami "Super Nowości" jeden z wiernych. "To co robi, jest zaprzeczeniem roli kapłana" - Wcześniejszy proboszcz to był ciepły człowiek, naprawdę pełnił posługę duszpasterską - podkreśla mieszkaniec Kobylnicy Ruskiej. - To, co robi ksiądz G. jest zaprzeczeniem roli kapłana - uważa mężczyzna. Jak się okazało, zachowanie księdza Stanisława G. nie podoba się nie tylko temu parafianinowi. - Nikt tego nie powie oficjalnie, wiadomo, jak jest na wsi - dodaje inny członek wspólnoty parafialnej proszący o nieujawnianie jego nazwiska. - Ale postępowanie proboszcza nie podoba się wielu ludziom z parafii. Delikatnie mówiąc, można odnieść wrażenie, że sprawy materialne są dla niego priorytetem - opowiada rozmówca gazety. - Ksiądz chciał na przykład wprowadzić opłatę "od dołka" na naszym cmentarzu - zdradza. - Miało to kosztować 150 złotych. Na szczęście sprzeciwiła się temu rada parafialna - dodaje. Według relacji niezadowolonych parafian, proboszcz G. ma też dziwne sposoby na namawianie wiernych do zamawiania mszy św. za dusze ich zmarłych bliskich. - Sprawdza komuś, kto zmarł w rodzinie wcześniej i powołując się na pamięć tej osoby i sumienie rodziny wręcz wymusza zamówienie mszy - twierdzą niektórzy parafianie. - Czasem dotyczy to ludzi starszych, bardzo skromnie żyjących, wręcz biednie - dodają. Parafianin:"Ja nic winny księdzu G. nie jestem" Czara goryczy w parafianinie przelała się, gdy dowiedział się, że 16 stycznia ksiądz proboszcz wymienił go z imienia i nazwiska podczas mszy, jako tego, który nie dał żadnych pieniędzy. - Przez księdza G. i jego podejście do ludzi zaniedbałem się jako katolik - przyznaje mężczyzna. - Jego postawa odstręcza mnie od Kościoła - dodaje - Tym razem przesadził! Ja żadnych pieniędzy księdzu G. nie byłem winny, żeby publicznie się ode mnie ich domagał - twierdzi mężczyzna. - Nie upoważniłem też proboszcza do ujawniania moich danych osobowych! To jest po prostu skandaliczne postępowanie - stwierdza wzburzony. Na poinformowaniu dziennikarzy o sprawie mężczyzna nie poprzestał. - Skierowałem do lubaczowskiej prokuratury pismo w tej sprawie - ujawnia. Proboszcz: "Życzę miłego dnia" Ksiądz proboszcz Stanisław G. rozmawiać z dziennikarzami na ten temat nie chce. Na kierowane do niego pytania odpowiada: - Życzę miłego dnia - i odkłada słuchawkę telefonu. Z ustaleń dziennikarzy "Super Nowości" wynika - chociaż w zamojskiej Kurii ciężko zastać rzecznika biskupa - że żadne skargi na księdza Stanisława G. do niej dotychczas nie dotarły. - Czy państwa nie zastanawia, że parafianin zamiast zwrócić się do rady parafialnej albo do nas z taką sprawą, zgłasza się do gazety? - pyta podczas rozmowy z dziennikarzem "Super Nowości" kapłan z Kurii. - Proszę zapytać tego pana, dlaczego się do nas z tym nie zwrócił - radzi. - Nie pisałem do Kurii, bo nie wierzę, że to coś zmieni - przyznaje wzburzony mężczyzna. - To nie jest pierwszy przypadek aroganckiego zachowania księdza G. i nic się nie zmienia - dodaje. - Niestety praktyka pokazuje, że w takich sytuacjach "ksiądz ma zawsze rację" - zauważa wzburzony mężczyzna. - Jego przełożeni zawsze stają po jego stronie - dodaje. Jak ustalili dziennikarze, wysłane kilka dni temu przez parafianina pismo do prokuratury jeszcze do niej nie dotarło. Monika Kamińska mkaminska@pressmedia.com.pl