- Jako prezydent dla Kościoła mogę być partnerem, ale nigdy pokornym sługą - mówi prezydent Andrzej Szlęzak. Dębowy krzyż postawiono na zalesionym pagórku w czasie Drogi Krzyżowej, która w intencji zwalnianych i zagrożonych utratą pracy przeszła wieczorem 27 lutego ulicami Stalowej Woli. Gdy kilkutysięczny tłum wiernych na czele z biskupem Edwardem Frankowskim doszedł na osiedle Młodynie, gdzie znajdowała się IX stacja drogi, krzyż już stał, a na nim tabliczka z napisem: Plac poświęcony pod budowę kościoła pod wezwaniem błogosławionego ks. Jerzego Popiełuszki. Dla wielu wiernych musiało to być zaskoczeniem. Biskup Frankowski przypomniał jednak, że przed 20 laty właśnie to miejsce wskazano pod budowę kościoła. Czy miasto złożyło więc w tej sprawie wcześniej jakieś obietnice? - Nie było żadnej deklaracji ze strony miasta o zgodzie na budowę kościoła. W 2005 roku odpowiedzieliśmy tylko informacyjnie na pismo z kurii - wyjaśnia prezydent Szlęzak. W piśmie biskup Andrzej Dzięga zgłasza formalny wniosek, by w planie zagospodarowania przestrzennego Stalowej Woli znalazł się wpis "o przeznaczeniu działki położonej przy ul. Okulickiego obok Szkoły Podstawowej nr 11 na inwestycję sakralną (pod budowę kościoła)". Prezydent Szlęzak odpowiedział mu m.in., że działka ta nie jest objęta planem miejscowym, a "rozważając przeznaczenie tego terenu pod ewentualną zabudowę, trzeba wziąć pod uwagę bardzo bliskie sąsiedztwo istniejącej zabudowy mieszkaniowej". I na tym korespondencja się skończyła. Dziś, zdaniem prezydenta, bezprawne postawienie tu krzyża zamyka z kolei rozmowy o ewentualnej budowie w tym miejscu kościoła. - Nie mogę sankcjonować tego typu skandalicznych zachowań. Jeśli ktoś porównuje te czasy do komuny, to chyba ten ktoś usnął w 1989 roku i obudził się teraz. Jeżeli komuś się wydaje, że ten krzyż to będzie taki obuch, którym ja będę bity w głowę, po to, żebym siedział cicho i pozwalał na wszystko, to się grubo myli - mówi prezydent Szlęzak. Ksiądz dziekan Jerzy Warchoł argumentuje jednak w prasie, że to miejsce było "zaklepane" przez kurię jeszcze u poprzednika prezydenta Szlęzaka. I że jest znakomitą lokalizacją, gdyż zbiegają się tu granice trzech parafii: Zwiastowania Pańskiego (klasztor), św. Floriana i Opatrzności Bożej. Padł też i taki argument: - W Stalowej Woli jest siedem kościołów, a w takim samym liczebnie Ostrowcu Świętokrzyskim dwa razy więcej. Co więc będzie teraz z placem i krzyżem na Młodyniu? - Będę żądał przywrócenia poprzedniego stanu na tym terenie. Miasto będzie się domagało ukarania osób winnych złamania prawa - zapowiada twardo prezydent Szlęzak. Czy oznacza to przekreślenie jakichkolwiek prób porozumienia się z drugą stroną? - Nie mam z kim i o czym rozmawiać, jeżeli chodzi o budowę w tym miejscu kościoła. Temat został zabity przez tych, którzy zrobili to, co zrobili - odpowiada prezydent. Przyznał też, że wiedział o planowanym postawieniu krzyża i "dawał znać" księdzu Warchołowi, by tego nie robiono. Strona kościelna znała więc dobrze negatywne stanowisko władz miasta, właściciela tego terenu. Czy tak było faktycznie? Niestety, obecnie dziennikarzom nie udało się skontaktować z księdzem Jerzym Warchołem. stan