Zdarzenie miało miejsce w sobotę (8 lutego). Jak twierdzi rodzina mężczyzny, 60-latek nie mógł się poruszać, od czterech dni wymiotował, a jego ręce ciągle drżały. Dyspozytorka pogotowia miała stwierdzić, że nie ma stanu zagrożenia życia i zasugerowała rodzinie chorego, by sama zawiozła mężczyznę do szpitala. Ze względu na weekend, w szpitalu działała świąteczna opieka. Również i tam odmówiono pomocy 60-latkowi. "Lekarz stwierdził, że nie przyjedzie, bo jeżdżą tylko do obłożnie chorych" - mówi serwisowi Krosno24 córka 60-latka. Tymczasem stan mężczyzny pogarszał się. Zięć chorego pojechał do szpitala, gdzie prosił o wysłanie karetki. Bezskutecznie. W nocy z soboty na niedzielę mężczyzna dostał drgawek. Na miejscu zjawiło się pogotowie, a ratownicy reanimowali 60-latka, który nie oddychał. Po godzinie przywrócono akcję serca i zabrano do Szpitalnego Oddziału Ratunkowego. Tam mężczyzna zmarł, pomimo kolejnej reanimacji. Rodzina zmarłego zamierza zgłosić sprawę do prokuratury i Narodowego Funduszu Zdrowia. Natomiast szpital w Krośnie na razie nie może jednoznacznie ustosunkować się do wydarzeń. Rodzina zmarłego nie zgłosiła bowiem placówce tej sprawy. Więcej na stronie Krosno24.