Uwagę funkcjonariuszy Straży Miejskiej zwróciły dwie płonące tuje. Sytuacja wyglądała groźnie,gdyż ogień zagrażał zaparkowanym w pobliżu samochodom. Strażnicy wezwali Straż Pożarną, a sami zawiadomili właściciela posesji, który nie wiedział o pożarze. Podczas gaszenia płonących drzew strażnicy dokonali przerażającego odkrycia: tuje zapaliły się od kota, którego... ktoś podpalił. - Płonącego kota widziało wiele osób, gdyż parafianie akurat wyszli z kościoła. Widok był straszny: oszalałe z bólu zwierzę płonęło jak pochodnia. Przecież sam się nie podpalił, ktoś go musiał wcześniej polać jakąś łatwopalną substancją - mówi Józef Sieradzki, radny miejski, który widział zdarzenie. Pożar szybko ugaszono, ale kota niestety nie udało się uratować.Zwierzę spłonęło żywcem. Nie wiadomo kto dopuścił się takiego bestialstwa, policja i Straż Miejska szukają osób, które widziały, kto podpalił zwierzę. - To barbarzyństwo i powinno zostać należycie ukarane. Ktoś, kto tak traktuje zwierzęta, w następnej kolejności bez mrugnięcia okiem skrzywdzi człowieka - dodaje Józef Sieradzki. Znęcanie się nad zwierzętami to przestępstwo. Za szczególe okrucieństwo grozi kara do 2 lat pozbawienia wolności. gaM