Wczoraj, przed Sądem Pracy w Tarnobrzegu (Podkarpackie) mówił o dyskryminacji i mobbingu, który miał miejsce w tarnobrzeskim sklepie oraz bezczelnym zwalnianiu z pracy. Piotr Morawski pracował w jednej z tarnobrzeskich "Biedronek" ponad 4 lata. Był kierownikiem sklepu. Jego pracodawca był z niego zadowolony, aż do momentu, gdy mężczyzna poszedł na przedłużające się zwolnienie lekarskie. Wręczono mu wypowiedzenie. - Wypowiedzenie było bezzasadne. Zwróciłem się w tej sprawie do Sądu Pracy i z końcem kwietnia sąd przyznał mi rację - mówi Piotr Morawski. - W dniu, w którym wróciłem, kadrowa przywitała mnie kolejnym wypowiedzeniem, które również zaskarżyłem. Wczoraj, przed Sądem Pracy, Piotr Morawski bez ogródek mówił o tym, co działo się w czasie, gdy pracował w "Biedronce". - Mam taśmy z nagraniami, z których jasno wynika, że byłem poniżany i ośmieszany przy innych pracownikach. Kierowniczka rozpuszczała na mój temat nieprawdziwe plotki. Podczas wewnętrznych kontroli otrzymywałem nieuzasadnione nagany. Bez powodu zdegradowano mnie z kierownika do kasjera - wylicza Morawski. Tarnobrzeżanin żąda od JMD 38 tys. zł odszkodowania za mobbing i bezzasadne zwolnienie z pracy. Co ciekawe, mężczyzna ma już doświadczenie w podobnych sprawach. Zanim zaczął pracować w Biedronce, wygrał głośną sprawę z "Kauflandem", który nie płacił mu za nadgodziny. Małgorzata Rokoszewska