Ada Zięba jeszcze nie może dojść do siebie po wypadku. Złamana ręka włożona w gips i rana na czole szesnastolatki już tak nie bolą. Dużo bardziej boli gdzieś w środku. Wspomnienia tamtego koszmaru, które wciąż powracają. I ta straszna świadomość, że nie ma już Iwonki, a pani w ciężkim stanie w szpitalu i kilka dziewczyn mocno poturbowanych, w tym jedna ze złamanym kręgosłupem... 24 tancerki z rzeszowskiej formacji ''Kornele'' i ich opiekunka jechały na mistrzostwa świata ''Show dance'' w Niemczech. Układ ''Troja'' miały przygotowany perfekcyjnie. Przed zawodami ćwiczyły całymi dniami, a niektóre dziewczyny nawet w nocy, po kryjomu przed rodzicami. - Tylko coś tam w pokoju stukało po nocach. Ale nic nie mówiłam. Córka tak bardzo kocha taniec - opowiada z pobłażliwym uśmiechem Maria Więcek, mama Martyny, tancerki z ''Korneli''. Kto mógł przypuszczać, że dojdzie do takiej tragedii? Wszystkie błogo spały Z Riese wyjechali o trzeciej nad ranem w niedzielę. Zmęczone wyczerpującymi próbami, pokazami i trochę rozżalone 8. miejscem tancerki usnęły szybko. Niektóre dziewczyny spały razem na siedzeniach. Kilka położyło się wzdłuż autobusu, na podłodze. Zawsze tak robiły na wyjazdach. Ada leżała na dwóch fotelach. - Spałam jak kamień. Przespałam nawet godzinną przerwę o szóstej rano. Obudziłam się dopiero koło ósmej. Przekręciłam się, bo było mi niewygodnie. Ucieszyłam się, że jesteśmy już w Polsce. Zamknęłam oczy. Zaczęło mi się coś śnić... - Ada przerywa na chwilę opowieść. - Przepraszam, ale to było takie straszne - szlocha dziewczyna. Obudził je pisk opon - Nagle usłyszałam przeraźliwy pisk opon - kontynuuje roztrzęsiona. - Ktoś z tyłu krzyknął i poczułam, że zsuwamy się po kamieniach w dół. Zamarłam ze strachu. Z przerażenia nie poczułam nawet, że autobus przechylił się. Walnęłam o coś głową. To były sekundy, ale ciągnęły się jak wieczność. Siedziałam naprzeciwko barku. Zaparłam się z całej siły rękami, żeby nie wpaść do wnęki, gdzie są schody, bo pewnie byłoby po mnie, bo ta strona była cała wgnieciona... - Ada ociera ręką łzy, które same płyną do oczu. Widziała, jak bezwładnie leciały rzeczy. Ale była w takim szoku, że nie dotarło do niej nawet to, że autobus wywrócił się do góry kołami. Krzyki i pisk przerażonych koleżanek docierały do niej jak przez mgłę. I nagle zapadła głucha cisza...