- Nielegalnie z oświetlania korzystano od około 12 lat. Wiedzieli o tym urzędnicy w magistracie. Mnie nikt o tym nie powiedział. Do tych podłączeń doszło za mojego poprzednika - informuje prezydent Andrzej Szlęzak. Obecnie konsultuje z prawnikiem, czy sprawy nie zgłosić prokuraturze. - To przecież jest zwykłe złodziejstwo. Nie ma żadnych porozumień, umów, czegokolwiek, co świadczyłoby, że ktoś w magistracie wyraził zgodę na oświetlanie tego typu obiektów - dodaje Szlęzak. Żaden ksiądz na słup nie wchodził... O to, kto i kiedy wydał zgodę na oświetlanie obiektów sakralnych na koszt miasta, "Sztafeta" próbowała zapytać Alfreda Rzegockiego, poprzednika Andrzeja Szlęzaka na stanowisku prezydenta miasta. Jednak Rzegocki, obecnie radny miejski, nie chciał sprawy komentować. Więcej do powiedzenia miał za to Jan Sibiga, obecny radny PiS, a za prezydentury Rzegockiego - jego zastępca. - Prezydent mówi, że proboszcz kradnie prąd. A na jakiej zasadzie kradnie? Przecież było pozwolenie miasta na włączenie się w układ oświetlenia zewnętrznego. Czy jakiś ksiądz wszedł na słup i podłączył do niego zewnętrzne oświetlenie kościoła? Nie. Dlaczego wyłączono oświetlenie krzyża milenijnego przy tzw. rondzie? Przecież to miejska działka. Sprawę prowadzili księża michalici, wszystko jest w papierach. Pan uważa, że instytucja kościelna, poważna instytucja, samowolkę urządza? - nie krył irytacji Sibiga. Radny dodał, że nie rozumie działań prezydenta Szlęzaka, a na wyłączeniu oświetlenia cierpią starsi ludzie. - Chodzą do kościoła rano - jest ciemno. Chodzą wieczorem - też jest ciemno - stwierdza. - A jak prezydent szukał sobie miejsca do zorganizowania koncertów Pendereckiego i Kantego-Pawluśkiewicza, to gdzie znalazł miejsce? W konkatedrze. Czy ktoś wtedy chciał pieniędzy za to od niego? Nie - przekonuje Jan Sibiga w rozmowie ze "Sztafetą". Tomasz Gotkowski