- W czwartek, gdy jechałem z domu do Stalowej Woli zobaczyłem, że tablicy nie ma. Znikła. Pewnie kogoś bardzo kłuła w oczy - domyśla się fundator i pomysłodawca niekonwencjonalnego upamiętnienia 37 ofiar hitlerowskiej pacyfikacji podstalowowolskich wsi: Kochan i Dębowca. Wśród ofiar, co podkreśla pomysłodawca projektu Zbigniew Koczwara, było 20 dzieci. Stąd właśnie taka treść na tablicy, budząca zresztą liczne kontrowersje. Sprawa kontrowersyjnego napisu wywołała burzliwą dyskusję. - Nawet kilku moich znajomych ostro się ze mną posprzeczało. Usłyszałem, że obrażam tym Niemców. Ale tutaj nie strzelał żołnierz do żołnierza, tylko do dziecka. Ja nie chciałem nikogo urazić. Chciałem, żeby wszyscy zdali sobie sprawę z tego, że za takimi określeniami jak: "hitlerowcy", "nacjonaliści", "naziści" kryją się Niemcy. Niemcy, którzy zabijali dzieci. A nie ma nic bardziej potwornego niż zabić dziecko. I ci Niemcy, którzy mordowali, rabowali, kradli, niszczyli, z pogardą dla dzisiejszych Polaków przyjeżdżają tu po swoje majątki. A powinni przyjechać i na kolanach prosić o wybaczenie za to, co zrobili - mówi Koczwara. Czy pomysłodawca kontrowersyjnego napisu zrobi nową tablicę i postawi ją w starym miejscu? - Nie. Ja jedną już zrobiłem, a cmentarz odnowiłem. Mam nadzieję, że będzie miał kto się zająć jego pielęgnacją - odpowiada biznesmen. Dodajmy, że Zbigniew Koczwara nie tylko postawił w Kochanach tablicę. We współpracy z sąsiadami odnowił też cmentarz. Postawił ogrodzenie, wyrównał ziemię i posiał trawę. Na terenie cmentarza pojawił się również drewniany ołtarz, a w niedzielę 5 września o godzinie 15 zostanie tutaj odprawiona msza święta w intencji pomordowanych. Tomasz Gotkowski