- Trzy minuty po terminie wyznaczonym jako ostateczny, czyli 26 stycznia o godzinie 14.03, podjąłem decyzję o likwidacji oddziału ginekologiczno-położniczego w Szpitalu Miejskim - mówi Leszek Czerwiński, dyrektor SP ZOZ nr 1 w Rzeszowie. Żarty się skończyły, nie można w nieskończoność tylko rozmawiać, skoro nie ma woli porozumienia. Miałem na to przyzwolenie miasta jako organu założycielskiego. Tym samym oddział, niespełna rok temu wyremontowany kosztem 1,5 mln zł, przestał pełnić funkcję, na którą czekały setki kobiet. A o co chodzi? Brakuje ginekologów? 1 stycznia na oddziale przestało pracować dziewięciu specjalistów, bo ich kontrakt się skończył, a na nowy się nie zgodzili. Zażądali większych pieniędzy i zmiany warunków pracy. Rozmowy nie przynosiły efektów, dopóki roli mediatora nie wziął na siebie dr Krzysztof Szuber, szef Okręgowej Izby Lekarskiej w Rzeszowie. Kiedy wydawało się, że stanowiska lekarzy i dyrekcji mocno się zbliżyły, lekarze zażądali 70 zł za godzinę dyżuru. Na to nie ma zgody - Jeśli zgodzilibyśmy się na stawki żądane przez ginekologów, podwyżki zaczną domagać się chirurdzy, ortopedzi i pozostali lekarze, a za nimi kolejne grupy zawodowe. Szpital trzeba będzie zamknąć albo czekają nas głodówki jak w Jarosławiu czy Lesku. Lepiej więc zamknąć jeden oddział niż cały szpital - mówi dyrektor. - Nie da się reanimować tego oddziału, przynajmniej nie z tym zespołem. Trudno - mówi Czerwiński. - Na ginekologii świat się nie kończy. Na razie przeniesiemy tam ortopedię i spokojnie przeprowadzimy remont na tym oddziale. o dodatkowe łóżka dobija się urologia, chirurgia. Dyrektor planuje rozwiązanie umów z ginekologami etatowymi (3 specjalistów z II stopniem i kilka osób robiących specjalizację). W szpitalu jako konsultant pozostanie jeden specjalista. Położne od trzech tygodni wykorzystują zaległe urlopy. Reszta została obsadzona na innych oddziałach - pracują w parach z pielęgniarkami zatrudnionymi tam dotychczas. Anna Moraniec