Z czasem wymagania urosły do niewyobrażalnych rozmiarów. Teraz oczekiwań może nie spełnić nawet rower górski, komputer albo gruba koperta. Zbliżająca się komunia chrześniaka czy wnuczka spędza sen z powiek najbliższej rodziny. Jaki prezent kupić, żeby zaspokoić wymagania nie tylko dzieci, ale też ich rodziców. - Kiedyś było łatwiej. Wystarczyły ładna książka, złote kolczyki albo zegarek, żeby sprawić dziecku radość. Teraz trzeba nie tylko szukać czegoś oryginalnego, ale i w odpowiedniej cenie - przyznaje pani Marzena z Rzeszowa, której chrześnica w tym roku idzie do komunii. Skromne prezenty na pamiątkę Początki obdarowywania dzieci prezentami były bardzo skromne. Kazimiera Mycek z Sędziszowa Młp. miała komunię w 1955 roku. - W prezencie dostałam tylko ryngraf z wizerunkiem Matki Boskiej Częstochowskiej. I to była moja jedyna pamiątka Pierwszej Komunii Świętej - wspomina. Jednak lista komunijnych prezentów szybko się rozrastała. Przez długi czas hitem były zegarki. Kilkadziesiąt lat temu były wręcz bardzo pożądane, a dla dzieci były oznaką dorosłości. Zegarek sprawiał radość, a równocześnie nie był tak drogi, żeby nadwerężać budżet obdarowujących. Natomiast dziewczynki najbardziej liczyły na złote kolczyki i łańcuszki z medalikami, czasem pojawiały się złote pierścionki. Rower to już obciach Ale obecnie wymagania dzieci tak bardzo się zmieniły, że nikt nawet nie myśli o tym, żeby obdarowywać je zegarkami czy obrazkami z wizerunkiem świętych. Teraz nawet na zwykły rower dzieciaki kręcą nosem. Jeśli już ktoś zdecyduje się na kupno dwukołowca, to najlepiej, żeby to był skuter. Również w przypadku komputerów i sprzętu grającego sprawa wygląda zupełnie inaczej. Zamiast zwykłego peceta, dzieci chcą laptopy, a discmana skutecznie wyparły mp3. Wciąż bardzo popularne są koperty wypchane pieniędzmi. Zmieniła się jednak stawka, rodzice chrzestni często wkładają do nich nawet 1,5 tys. zł. Do tego obowiązkowo dochodzą telefony komórkowe i PlayStation. Natomiast do bardziej ekstrawaganckich, ale coraz częściej spotykanych, należą operacje plastyczne odstających uszu albo prywatny kucyk, na którym maluch może pojeździć w weekendy. Zdarza się również, że najbliżsi krewni wykupują dzieciom fundusz inwestycyjny, z którego będzie mógł skorzystać po skończeniu 18 lat. Ten ostatni prezent zdecydowanie najmniej ucieszy ośmiolatka, ale z pewnością doceni go za kilka lat. Fryzjer zamiast papilotów W błędzie jest ten, kto sądzi, że szaleństwo komunijne ogranicza się tylko do prezentów. Po modzie na alby, które miały ujednolicić stroje, wracają strojne sukieneczki kupowane w salonach sukien ślubnych. W rzeczywistości wyglądają jak mniejsze wersje ślubnych kreacji. Małe damy odwiedzają też fryzjerów. - W sobotę przed komunią mama zakręciła włosy na papierowe papiloty i to była moja fryzura. Teraz prawie wszystkie dziewczynki w niedzielę rano przesiadują w salonach fryzjerskich i wychodzą z nich uczesane niczym panny młode - zauważa pani Kinga z Rzeszowa. W sobotę wesela, w niedziele komunie Obecnie dzień komunii nieodłącznie kojarzy się z przyjęciem. I to nie takim przygotowanym przez mamę w domu, i tylko z najbliższą rodziną. Teraz trendy są przyjęcia w tych samych lokalach, w których w soboty odbywają się przyjęcia weselne. Rodzice, którzy zdecydują się na takie przyjęcie muszą zapłacić ok. 50 - 70 zł od osoby. A jeszcze kilkadziesiąt lat temu na komunie zapraszani byli tylko rodzice chrzestni, bardzo rzadko dziadkowie. I to nie na przyjęcia do domu, bo takich nie organizowano, a jedynie na uroczystości w kościele. - Po mszy św. poszliśmy na plebanię, gdzie rodzice przygotowali kanapki, placki i białą kawę. W ogrodzie zjedliśmy śniadanie z księdzem proboszczem i pozostałymi księżmi i wróciliśmy do domu. To było nasze całe przyjęcie - wspomina pani Kazimiera. Czasy bardzo się zmieniły, więc i podejście do tej uroczystości jest inne. Wciąż słyszymy opinie, że dzieci zatracają sens Pierwszej Komunii. I chyba dużo w tym racji. Problem jednak w tym, że najbardziej za ten stan rzeczy odpowiedzialni są sami dorośli. Podkreślają to również księża. - Rzeczywiście, zewnętrzna forma tej uroczystości została przeakcentowana - podkreśla ks. Piotr Steczkowski. - A przecież jej istota polega przede wszystkim na przeżyciu duchowym, na skupieniu się na przyjęciu do serca Chrystusa. Tym bardziej, że jest to pierwsze takie świadome przeżycie w życiu dziecka. Dlatego rodzice powinni zaangażować się w przygotowania do tej chwili poprzez rozmowę z nim. Powinni stworzyć odpowiednią atmosferę, by dziecko nastawiło się na to, co niewidzialne. Jest to tym trudniejsze, że we współczesnym świecie młody człowiek jest z każdej strony atakowany przez obrazy. ANNA OLECH