Twierdzi pani, że wczesna nauka czytania działa stymulująco na rozwój dziecka. W jakim wieku maluch powinien więc rozpocząć swoją przygodę z książkami? - Powinniśmy czytać dzieciom od momentu, gdy zaczynają wydawać pierwsze dźwięki, czyli od około 4 miesiąca życia. Najlepiej czytać im wtedy rytmiczne wierszyki, żeby dobrze słuchało im się naszej mowy. A naukę czytania możemy rozpocząć już w 9-10 miesiącu życia. Czyli jeszcze w wieku niemowlęcym?! Jak uczyć czytania takiego szkraba? - To musi iść w parze z rozwojem mowy u dziecka. Zaczynamy więc od samogłosek, potem wyrażeń dźwiękonaśladowczych. Jak to robić? Pokazujemy na kartkach samogłoski i dopasowujemy do nich znaczenie, na przykład: "o" - mówi chłopczyk, gdy się dziwi, "u" - mówi dziewczynka, gdy upadnie. Chodzi o to, żeby dziecko kojarzyło literkę z konkretnym znaczeniem. - Gdy opanujemy samogłoski, wprowadzamy wyrażenia dźwiękonaśladowcze, na przykład "mu" i pokazujemy dziecku obrazek krówki. Jeszcze później wprowadzamy sylaby. Nie ćwiczymy natomiast na samych spółgłoskach. Tą metodą maluchy uczą się bardzo szybko - samogłoski i sylaby potrafią odczytać już w wieku 2 lat. To świetnie wpływa na ich rozwój. Zwłaszcza w przypadku dzieci z zaburzeniami koncentracji, ADHD, czy zagrożonych autyzmem. - Wczesna nauka czytania pomaga zapobiec negatywnym zachowaniom związanym z tymi chorobami, poza tym ułatwia tym dzieciom start w szkole, bo potrafią już dobrze czytać w wieku 4-5 lat. Coraz więcej dzieci ma dzisiaj problemy z zaburzeniami koncentracji. Dlaczego? - Badania naukowe pokazują, że współczesne pokolenie dzieci ma bardziej aktywne prawe półkule mózgu, które są odpowiedzialne za oglądanie obrazów. I właśnie przez to mają ogromne problemy z koncentracją. Duża w tym wina telewizji, no i rodziców, którzy pozwalają maluchom ją oglądać. A nie powinny mieć z nią do czynienia, dopóki nie zaczną mówić, czyli średnio do skończenia 2 roku życia. - Telewizja ma niekorzystny wpływ na psychikę małych dzieci, dlatego zatrważają mnie wyniki badań, z których wynika, że już 9-miesięczne dzieci spędzają przed telewizorem po 40 minut dziennie, a 2-latki nawet po 2 godziny. Sadzając dziecko przed telewizorem, rodzic zyskuje trochę wolnego czasu... - Tak, ale skutek jest taki, że do mojej poradni trafiają dzieci powyżej 3. roku życia, nie potrafiące w ogóle mówić. I to wcale nie z żadnych patologicznych rodzin, tylko z tzw. dobrych domów - to często potomstwo świetnie wykształconych ludzi, którzy spędzają mnóstwo czasu w pracy. A ich dzieci siedzą w tym czasie przed telewizorem. Patrząc w jego ekran, są karmione, ubierane i przed nim zasypiają. One później nie tylko nie potrafią zbudować całego zdania, ale nawet powiedzieć jednego słowa. - Rodzice często myślą, że dzięki bajkom czy programom, dzieci się czegoś nauczą. Mylą się, bo nie wiedzą, że we wszystkich bajkach i programach dla dzieci działa efekt połowy brakującej sekundy. Tyle czasu brakuje, żeby dziecko przyjęło i zrozumiało obraz oraz słowa padające z telewizora. To wszystko dzieje się dla niego za szybko. Wbrew temu, co sądzą rodzicie, nie uczy się więc niczego, bo nie nadąża ze scaleniem informacji. Te programy i bajki są celowo konstruowane w ten sposób. Dzięki temu dziecko nie pamięta ich dokładnie i chce je oglądać po 5 razy. A co z komputerami? Z jednej strony trudno sobie wyobrazić, żeby całkowicie odciąć dziecko od komputera i internetu, skoro używają ich wszyscy rówieśnicy, ale z drugiej strony wiadomo, jak dużo niesie to ze sobą zagrożeń. Jak mądrze "dawkować" dziecku czas przed komputerem? - Po pierwsze, przed komputerem powinno się sadzać tylko te dzieci, które potrafią już czytać. U tych małych, które jeszcze nie posiadają tej umiejętności, kontakt z komputerem doprowadzi do kłopotów w czytaniu ze zrozumieniem. A ze starszymi dziećmi trzeba dokładnie określić czas, jaki mogą spędzić przed komputerem. I tej umowy trzeba dokładnie przestrzegać. Jeśli pozwalamy na godzinę, to po godzinie sprzęt ma zostać wyłączony. - Konsekwencja jest tu, zresztą jak w całym wychowaniu, niezwykle ważna. No i musimy kontrolować strony internetowe odwiedzane przez nasze dzieci oraz gry, w które grają. Polecam te edukacyjne, a radzę unikać tych z przemocą, bo one budzą złe emocje. Dziecko uczy się z nich, że bijąc i strzelając, rozwiązuje się problemy. Krótko mówiąc, zamiast oglądać z maluchem program dla dzieci lub sadzać go przed komputerem, lepiej razem z nim sięgnąć po książkę... - Bez dwóch zdań. Jak już mówiłam, telewizja wykształca tylko prawą półkulę mózgu, odpowiedzialną za odbiór obrazów, a to lewa odpowiada za funkcje językowe, rozumienie, logiczne myślenie i umiejętność uczenia się. Ją do rozwoju stymulują głównie nauka i czytanie. Może tak wiele dzieci ma teraz problemy z koncentracją, bo obserwują swoich rodziców, którzy często są zabiegani i robią po 5 rzeczy jednocześnie... - Oczywiście, życie dorosłych w ogromnym stopniu odbija się na ich potomstwie. Wystarczy, że maluch napatrzy się na rodzica, który jednocześnie bawi się z nim, je i załatwia coś jeszcze przez telefon. Jeśli tata i mama są ciągle w biegu i nie potrafią zorganizować sobie chwili spokoju, to i dziecko go nie zazna. Można więc powiedzieć, że dziecko jest takim lusterkiem, odbijającym emocje rodziców. A może te negatywne da się jakoś przed nim ukryć? - Nie ma na to szans. Możemy nic nie mówić o tym, że jesteśmy źli, ale dziecko i tak natychmiast to wychwyci po naszym wyrazie twarzy i tonie głosu. Bardzo trudno je oszukać. Zdarza się, że rodzice dziecka z którym przychodzą do przychodni, zapewniają mnie, że w ogóle się przy nim nie kłócą. A ono później w rozmowie ze mną mówi, że widzi, że mamusia nie kocha już tatusia. Skąd w takim razie o tym wie? Z tonu głosu, jakim rodzice ze sobą rozmawiają, ze spojrzeń, z tego że przestali się przytulać czy całować. Trudno w to uwierzyć, ale małe dzieci potrafią wychwycić takie szczegóły. Telewizja, życie w ciągłym zabieganiu i stresie... Jakie jeszcze błędy w wychowaniu popełniają najczęściej rodzice? - Przede wszystkim zła dieta, która w olbrzymim stopniu wpływa na mózg dziecka. Dzisiaj prawie każde je zbyt dużo przetworzonych produktów: chipsów, ciastek i batoników, a za mało błonnika i naturalnego jedzenia, jak warzywa, owoce czy ciemne pieczywo. A odpowiednie żywienie ma wpływ na budowanie osłonki mielinowej, która warunkuje szybkość uczenia się. - Drugi poważny błąd dotyczy tak zwanego treningu czystości. Rodzicom nie chce się uczyć sadzać dzieci na nocnik, bo pieluchy typu pampers są wygodniejsze. Ale jakie niezdrowe! Zwłaszcza dla dziewczynek. Wiele z nich przez używanie takich pieluch nabawia się grzybicy. To ważne, żeby szybko nauczyć dziecko załatwiania się do nocnika. Naukę możemy rozpocząć już wtedy, gdy potrafi samodzielnie siedzieć. A jak je przekonać do nocnika? - Na przykład chłopcy cudownie uczą się siusiania od ojców, których lubią naśladować. Wystarczy więc synkowi pokazać, jak siusiać na stojąco, a później postawić go przy ubikacji na podnóżku i pozwolić samemu spróbować. Może też próbować siusiać na stojąco do nocnika, a żeby mu to uatrakcyjnić, proponuję wlać do niego odrobinę szamponu. Maluchowi bardzo się spodoba, gdy zacznie się pienić. - Kolejne błędy rodzicielskie wiążą się ze snem. Rodzice wracają późno z pracy i chcą jak najdłużej pobyć z dziećmi. W efekcie kładą je nieraz spać o godzinie 22 czy 23. To absolutnie zbyt późno. Małe dziecko potrzebuje 10 godzin snu, żeby mogło podjąć wyzywania, jakie postawi przed nim kolejny dzień. - No i na koniec wychowanie. Rodzice mając wyrzuty sumienia, że mają mało czasu dla dzieci, pozwalają im niemal na wszystko. To wielki błąd. Myślą, że wychowują dzieci, a tak naprawdę dzieci wychowują ich. Musimy też pamiętać, o wpajaniu im szacunku dla starszych. Najlepiej samemu dawać przykład, bo tak jak my traktujemy swoich rodziców, tak nas będą traktowały nasze dzieci. Skoro wspomniała już pani o śnie, to co z dziećmi, które wciąż chcą spać z rodzicami? - Szkoda, że nie uczy się młodych rodziców, żeby od razu nie popełniali tego błędu i nie uczyli dzieci spania ze sobą w łóżku. Bo to niedobra sytuacja. I niełatwa do rozwiązania. Ja radzę czym prędzej położyć dziecko wieczorem do łóżeczka, a obok rozłożyć sobie materac i przygotować na trudną noc. Będzie się budziło, płakało i chciało wyjść. Ale trzeba to przetrwać, uspokajać je, ale nie wyciągać z łóżeczka. Za którymś razem zrozumie, że nie zostanie przeniesione do łóżka rodziców i da sobie spokój. - Spanie z dzieckiem w łóżku jest złe z dwóch powodów: po pierwsze, jest niehigieniczne, a po drugie - rujnuje życie erotyczne małżeństwa. A musimy przecież pamiętać, że jesteśmy nie tylko rodzicami, ale i małżonkami. Rozmawiał: Tomasz Wosk