Bartosz Wiśniewski: Jak nastroje w drużynie po blisko dwutygodniowej przerwie? Marcin Ćwikła*: Wydaje mi się, że dobre, choć w ostatnim czasie - mówiąc potocznie - wylano na nas kupę pomyj. Ale gramy dalej, ostro szykujemy się na najbliższe spotkania, bo przecież szansy na awans do szóstki jeszcze nie straciliśmy. Uważasz, że kibice niesłusznie mieli do was pretensje za słabe występy? - Nie mówię, że niesłusznie. Jakaś krytyka nam się należała za grę, jaką w ostatnim czasie prezentowaliśmy. Ale apeluję do naszych fanów, aby pomogli nam w najbliższych spotkaniach. Kiedy drużynie idzie ciężko, doping nam pomaga. Łatwiej jest się przełamać i ograć przeciwnika. Kiedy przegrywacie mecz za meczem, wydaje się, że nie jesteście zgrani tak jak na początku sezonu. Nie tworzycie monolitu, brakuje wam radości z gry. - Ale bierze się to głównie ze zmęczenia. Wtedy trudno jest, aby na lodzie się uśmiechać Mieliśmy ciężki okres - przyszły choroby, kontuzje. Rzadko graliśmy w pełnym składzie. Te wszystkie czynniki złączyły się w jedno i faktycznie nasza gra nie wyglądała najlepiej. W trzech ostatnich pojedynkach nie wystąpiłeś z powodu choroby. Jesteś już w pełni sił? - Na szczęście tak. Musiałem wziąć serię antybiotyków. Zapalenie zatok skończyło się na zapaleniu krtani i nie było sensu, żebym grał. Musiałem odpocząć i w pełni się wykurować, bo w przeciwnym wypadku moja niedyspozycja ciągnęłaby się miesiącami. Lepiej było dwa tygodnie przecierpieć w łóżku. W najbliższych spotkaniach zagrasz w ataku czy znów z konieczności zostaniesz przesunięty na obronę? - Na treningach trener ustawia mnie w obronie, więc w spotkaniach pewnie również tak będzie. Ale jestem elastycznym zawodnikiem. Jeśli jest taka potrzeba, mogę być przesunięty do tyłu. Na każdej pozycji można być przecież przydatnym dla drużyny. * Marcin Ćwikła jest kapitanem KH Sanok.