Gmina podaje jednak trochę inną wersję wydarzeń. Dom na jedlickiej skarpie rodzina Migaczów wybudowała w latach osiemdziesiątych. Jak wspomina Alina Migacz, na początku wszystko było dobrze. Wszystkiemu winna jest gmina - Nasze problemy zaczęły się, kiedy gimna powiększyła stawy, wybudowane dawniej w miejscu wyrobisk żwirowych - objaśnia A. Migacz. Przesunęło to koryto płynącej niedaleko rzeki Jasiołki. Gdy są powodzie, podmywa ona skarpę, na której stoi dom. Grunt siada, fundament się obniża i stąd te pęknięcia - dodaje kobieta. Winą za ten stan rzeczy obarcza gminę, która, jak twierdzi kobieta, wybudowała te stawy nielegalnie. - Gmina, nadzór budowlany, różni eksperci uważają, że to ja zaszkodziłam sobie złym gospodarowaniem, a to nieprawda - opowiada ze łzami w oczach pani Alina.- Ostatnio nadzór budowlany z Krosna przysłał mi nakaz wyremontowania domu lub polecenie opuszczenia go. Ja się stad nie wyniosę. A gmina zamiast mi pomóc, to ciągle utrudnia. -To nieprawda, pomagamy Z tymi zarzutami nie zgadza się Zbigniew Sanocki, burmistrz Jedlicza. Jak twierdzi, z wyliczeń i orzeczeń ekspertów wynika, że problemy pani Migaczowej nie są efektem działania ani stawów, których nie wybudowała gmina, ani rzeki. - Przyczyn upatrują oni w braku m.in. odpowiednio prowadzonej gospodarki wodno-ściekowej, odprowadzaniu wód i ścieków na skarpę - objaśnia burmistrz. Za każdym razem starali się pomóc Migaczom. W 2003 r. np.w sfinansowaniu naprawy pęknięć. Pani Migacz odrzuciła pomoc i wzięła tylko drobną kwotę na leki. - W 2006 r. na jej prośbę przeznaczyliśmy 30 tys. zł na remont. Ona jednak szukała firmy, która da jej gwarancję, że nic się po remoncie nie stanie. Nikt taki się nie znalazł - mówi Sanocki. Gmina znalazła jej teraz tymczasowe lokum na czas remontu. Pani Migacz chce jednak odszkodowania za swoją krzywdę i znalezienia winowajcy. Jedyną szansę widzi w sądzie, w którym prowadzona jest jej sprawa. AGNIESZKA FRĄCZEK