Na początku czerwca lekarze zdiagnozowali u niej guza mózgu o czwartym stopniu złośliwości. Dziewczynka przeszła już operację w krakowskim szpitalu. Czeka ją jeszcze długotrwałe i kosztowne leczenie. Tymczasem rodzice Kasi ledwo wiążą koniec z końcem... Jak grom z jasnego nieba... Koszmarna i zupełnie nieoczekiwana choroba córki państwa Kubitów wywróciła życie rodziny do góry nogami. - Córeczka nagle zaczęła wymiotować, miała zaburzenia równowagi, narastające zawroty głowy i skarżyła się na ból szyi. To było dla nas straszne zaskoczenie, bo nie była chorowita - opowiada pani Iwona. Rodzice Kasi postanowili czym prędzej dowiedzieć się, co Kasi dolega. Przeżyli szok, gdy lekarze oznajmili im, że ich córeczka ma raka. Krakowscy lekarze zoperowali guza - W krośnieńskim szpitalu lekarze zrobili dziewczynce tomografię komputerową głowy, która wykazała, że w lewej półkuli móżdżku znajduje się siedmiocentymetrowy guz. Karetką została przetransportowana do Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie, gdzie wykonano jej ponowną tomografię. Badanie potwierdziło wcześniejszą diagnozę. Lekarze powiedzieli, że konieczna jest natychmiastowa skomplikowana operacja - mówi mama dziewczynki. - Dzięki Bogu, 8 czerwca, wnuczka przeszła zabieg usunięcia guza z pozytywnym efektem - dodaje pani Anna, babcia Kasi. Bez chemioterapii i naświetlań się nie obejdzie - W miniony piątek przywiozłem Kasię do domu. Jest po drugiej dawce chemii, która sprawiła, że jej układ odpornościowy jest strasznie osłabiony. Wymaga specjalnej pielęgnacji (co 7-10 dni trzeba płukać tzw. wejście centralne, przez które podawana jest jej chemia), jest także na diecie bogatobiałkowej i bogatowitaminowej. Dwa razy w tygodniu zabieram wnusię do szpitala w Krośnie na badanie krwi. Lekarze z Krakowa zalecili bowiem kontrolę morfologii krwi wraz z poziomem płytek - opowiada pan Franciszek, dziadek dziewczynki. - Na trzeci cykl chemioterapii, która potrwa co najmniej 9 miesięcy, Kasia pojedzie do Krakowa 18 sierpnia. Konieczne są także wizyty kontrolne w krakowskim szpitalu - dodaje pan Wojciech, tato Kasi. Rodzice Kasi są bez pracy Takie częste wyjazdy związane z leczeniem dziecka pochłaniają mnóstwo pieniędzy. Tymczasem rodzice dziewczynki nie pracują (pani Iwona ostatnio została zwolniona z huty, a pan Wojciech, który cierpi na porażenie mózgowe, jest na rencie inwalidzkiej). Dziadkowie Kasi starają się im pomagać, jednak to wciąż za mało. Na razie pomoc zadeklarowała Danuta Kowalczyk, prezes Towarzystwa Rodzin Wielodzietnych w Krośnie. - Wkrótce uruchomimy specjalne subkonto, na które będzie można przelewać pieniądze z przeznaczeniem na leczenie Kasi - mówi pani Danuta. - Skontaktuję się także z ogólnopolskimi fundacjami, które, mam nadzieję, także pomogą tej rodzinie - dodaje. Osoby, które chcą pomóc Kubitom powinny kontaktować się z krośnieńskim oddziałem redakcji "Super Nowości" pod nr tel.: 013 43 247 76. Wioletta Zuzak