- Kasa w błoto, a prawdziwa kultura w piach - takie hasło widniało na transparencie i było skandowane przez młodzież. W marszu wzięło udział kilkudziesięciu młodych ludzi reprezentujących dębickie grupy nieformalne m.in. przedstawiciele grup muzycznych, rowerzyści, tancerze ognia, grupa StreetZone uprawiająca freerun, jak i osoby które spontanicznie postanowiły wziąć udział w proteście. Pikietujący przeszli spod dworca kolejowego na dębicki rynek. Tam grali na bębnach, tańczyli i występowali z pokazami. - Nasz protest to symbol. Właściwie nie wierzymy, że coś zmieni - twierdzi Krzysztof Kędzior, jeden z uczestników marszu. - Chcemy jednak pokazać, że bez pozwoleń, bez kasy i planowania rok wcześniej, można coś zrobić. Gdyby MOK chciał nam w tym pomóc, mogłoby być dużo ciekawiej - mówi. Kędzior twierdzi również, że dębicka kultura stoi na bardzo niskim poziomie, miasto promuje głównie przedsięwzięcia religijne i folklorystyczne, a młodzież nie może liczyć na jego pomoc. Z taką oceną nie zgadza się Elżbieta Kęsik, dyrektor Miejskiego Ośrodka Kultury. Jej zdaniem Dębica może być dumna z animatorów i pasjonatów działających w mieście. - Najlepszym przykładem są opery organizowane przez Pawła Adamka, w których bierze udział wielu młodych ludzi. Podobnie jest w przypadku festiwalu Polonia Semper Fidelis. W dużym stopniu organizowanym przez młodzież i dla młodzieży - przekonuje szefowa MOK. - Poza tym przez ostatnie półtora roku powstało wiele nowych inicjatyw kierowanych do dzieci i młodzieży, wystarczy śledzić na bieżąco naszą ofertę - mówi. Elżbieta Kęsik nie chce bezpośrednio komentować protestu, twierdzi natomiast, że ostatnie wydarzenia związane są z osobą Krzysztofa Kędziora, który, według niej, manipuluje młodzieżą. - Pan Kędzior jest dorosłym mężczyzną, który występuje w imieniu grupki zbuntowanych młodych ludzi. Dlaczego nikt nie zapyta o zdanie młodzieży, która uczęszcza na zajęcia w miejskich domach kultury, bierze udział w przeglądach czy koncertach? - pyta dyrektor. Janusz Grajcar