Kierowcy mandatów wprawdzie nie płacą, ale kilka razy w miesiącu muszą meldować się w Komendzie Powiatowej Policji w Dębicy i wyjaśniać okoliczności, w jakich zostali zarejestrowani przez wideoradar. - To bardzo uciążliwa sytuacja, bo przez to tracimy w komendzie nawet i trzy godziny - utyskuje Łukasz Leja, jeden z kierowców jeżdżących w dębickim pogotowiu. Jego słowa potwierdza Marek Mądro, kierownik dębickiego oddziału Kolumny Transportu Sanitarnego w Tarnowie. - Tracimy czas na biurokracje, w ciągu tygodnia kilka razy się to zdarza. Kierowcy są wzywani w godzinach pracy - mówi. Zdaniem kierownika Mądro sytuacja jest o tyle dziwna, że w innych miastach procedura wyjaśniająca takie przypadki jest pomyślana tak, by nie utrudniać pracy kierowcom. - Nie muszą meldować się w komendzie osobiście. Wystarczy, że odpowiedzialna za to osoba, prześle na policję stosowne oświadczenie - dodaje kierownik. Tymczasem asp. szt. Wenancjussz Matysek twierdzi, że w tym roku, sytuacja, kiedy kierowca musiał osobiście tłumaczyć się na komendzie, nie zdarzyła się więcej niż 3 razy. - Żeby jak najbardziej uprościć, wcześniej dzwonimy do szpitala i uprzedzamy, że taki kierowca będzie wzywany z prośbą o potwierdzenie, czy danego dnia rzeczywiście prowadził pojazd uprzywilejowany - wyjaśnia Matysek. Kierowcy karetek uważają, że policja mogłaby z większym zrozumieniem podchodzić do ich pracy. - Kolega wezwany na komendę, usłyszał od policjanta, że unikniemy problemów, jeśli przed fotoradarem będziemy zwalniać do przepisowej prędkości - Łukasz Leja. Weancjusz Matysek wyjaśnia, że jeśli nawet takie słowa padły, mają swoje uzasadnienie. - Wszystkie przypadki dotyczą fotoradaru w Brzeźnicy, gdzie jest naprawdę niebezpiecznie. Racjonalnie więc byłoby zredukować prędkość - argumentuje. - To śmieszne. Kiedy jedzie się ratować ludzkie życie, każda minuta jest cenna i tylko o tym się myśli - odpiera Marek Mądro. Agnieszka Majba - Pochwat