Organizują więc dyżury lekarsko-pielęgniarskie w jednej lub dwu przychodniach na terenie miasta, czasem zlecają te zadania pogotowiu ratunkowemu. Często kończy się tym, że chorzy nie wiedzą gdzie szukać pomocy. Jeżeli przyjeżdżają do Rzeszowa, pomocy szukają w szpitalu (rzadko skutecznie). Zwykle jednak wzywają pogotowie do domu. Po karetkę dzwonią, bo nie wiedzą, z kim ich lekarz rodzinny podpisał umowę na świadczenie opieki nocnej i świątecznej. Lekarz powinien poinformować - Każdy pacjent powinien zawczasu dowiedzieć się u swojego lekarza rodzinnego, kto i gdzie sprawuje całodobową opiekę medyczną - mówi Marek Jakubowicz, rzecznik POW NFZ w Rzeszowie. - Informacja taka musi być umieszczona w widocznym miejscu wewnątrz i na zewnątrz przychodni, w której zwykle leczy się pacjent. Większość osób nie zwraca na ogłoszenia uwagi. Kiedy więc ktoś poczuje się źle i nie wie, gdzie pójść (nie zna też numeru telefonu całodobowej informacji medycznej - 1 94 39, dzwoni po pogotowie. Przychodnie na kółkach - 20 procent przypadków z tych, do których wyjeżdżamy w nocy, powinien załatwić lekarz podstawowej opieki zdrowotnej - przyznaje dyrektor pogotowia. - Schorzenia, do których jesteśmy wzywani, to głównie temperatury, osłabienie, bóle głowy, bóle kręgosłupa, nadciśnienie i zawroty głowy. Można to robić sprawnie - Od półtora roku swoim 35 tys. pacjentów zapisanych do POZ zapewniamy całodobową opiekę - mówi Stanisław Mazur, szef CM Medyk w Rzeszowie. - Do godz. 20 na Poniatowskiego mamy dwóch lekarzy, na noc zostaje jeden. Dodatkowo, całodobowo i wyjazdowo dostępny jest także pediatra i drugi lekarz rodzinny. W ten sam sposób zatrudniamy pielęgniarki, więc nasi pacjenci mogą korzystać z kompleksowej opieki i są zadowoleni. Minister chce wprowadzić zmiany, żeby za nocną i świąteczną opiekę odpowiadał konkretny podmiot, bo docierają do niej skargi, że opiekę świadczą stacje pogotowia, a pieniądze za to dostają lekarze rodzinni. Anna Moraniec