Jednak do momentu podpisania porozumienia, które ma odbyć się we wtorek wieczorem lub w środę rano, ponad 30 osób nadal będzie głodować. - Głodujący czekają na nas. Na razie mamy porozumienie ustne. Ale głodówkę zakończymy dopiero po podpisaniu porozumienia - powiedziała szefowa związku zawodowego pielęgniarek i położnych w leskim szpitalu Alicja Piegdoń. Porozumienie udało się uzyskać podczas rozmów, w których wzięli udział przedstawiciele załogi, dyrekcja szpitala, starosta leski, przedstawiciele wojewody oraz dyrektorka NFZ. Podwyżki w wysokości 300 zł netto otrzyma tzw. średni personel medyczny. Nie obejmie ona lekarzy i pracowników administracji. Jednak dyrektor szpitala Alicja Szczepańska ma poważne obawy w związku z wysokością podwyżki. - Wyraziłam zgodę, aby protest nie eskalował, ale mam poważne obawy. Potrzebuję na te podwyżki dla 300 osób 2 mln zł. Może się okazać, że w drugim kwartale spotkamy się znowu i zapytam skąd mam brać pieniądze - powiedziała we wtorek po spotkaniu. Głodówkę w piątek wczesnym popołudniem rozpoczęło czworo pracowników. Przez kolejne dni do głodujących dołączali następni pracownicy. Żadna z protestujących osób nie przerwała pracy. Po skończonych dyżurach zbierali się na korytarzu szpitalnym, gdzie nocowali. Wszyscy są pod opieką lekarzy. Według Piegdoń średnia płaca pielęgniarki w leskim szpitalu wraz z dodatkami i dyżurami wynosi od 1200 do 1600 zł netto. Wcześniej pielęgniarki przez trzy dni odchodziły na godzinę od łóżek pacjentów. Piegdoń zapewniła, że w tym czasie życie i zdrowie pacjentów nie było zagrożone, ponieważ opiekowały się nimi pielęgniarki oddziałowe oraz lekarze.