Eksperci pocieszają, że choć bez świerków typowy beskidzki krajobraz nieco się zmieni, lasy nadal będą pełnić swoje najważniejsze funkcje. To, że las stał się wielogatunkowy, będzie szczególnie widać jesienią, gdy liście wielu drzew zmienią barwy. Pierwotne beskidzkie lasy mieszane zaczęły znikać w XVI wieku, kiedy zaczęto zmieniać je w łąki i hale. W drugiej połowie XIX wieku, gdy rozwijający się przemysł potrzebował dużych ilości drewna, zaczęto na tym terenie sadzić monokultury świerkowe. Czas pokazał, że taki las jest nieodporny na choroby i szkodniki. Dlatego grozi mu całkowite wyginięcie. Tak stało się m.in. w lesie bawarskim czy górach Harzu w Niemczech, czeskiej Szumawie czy w Kanadzie, gdzie na powierzchni 9 mln hektarów las zamarł w ciągu dwóch lat. - Choroby i szkodniki są niczym innym jak narzędziem przyrody w eliminacji tych zbiorowisk, których natura nigdy sama by tak nie ukształtowała. To sprzeciw natury, ale ponieważ narusza on interesy człowieka, robimy wszystko, by ograniczyć skalę tego zjawiska - tłumaczy szef regionalnej dyrekcji Lasów Państwowych w Katowicach, Kazimierz Szabla. Chodzi jednak nie tylko o to, by jak najdłużej utrzymać obecną szatę roślinną, ale by zdążyć przebudować lasy, czyli w miejsce świerkowych monokultur wprowadzić te gatunki, które niegdyś - po ostatnim zlodowaceniu - szumiały w Beskidzie Śląskim i Żywieckim. To przede wszystkim jodła, buk, jawor i modrzew. Rocznie leśnicy sadzą w Beskidach ok. 8,5-10 mln nowych sadzonek. - Bez wielkich badań wiadomo, co kiedyś w tych lasach szumiało. Świadczą o tym chociażby nazwy beskidzkich miejscowości. Nie znajdziemy w Beskidzie żadnej wsi, która wywodziłaby swą nazwę od świerka. Popularna jest natomiast Jaworzyna czy Bukowina - wskazał dyrektor. Leśnicy szacują, że przebudowa beskidzkiego lasu zajmie od 30 do 50 lat. Jednak już za 15-20 lat, jeżeli nic nie stanie na przeszkodzie, gołym okiem będzie widać, że las w tym regionie zmienił swój charakter. - Wystarczy jeden rok, jedno wahnięcie klimatyczne i problem zamierających drzewostanów zacznie się od nowa. Jeżeli jednak przyroda da nam czas, szacujemy, że na zmianę szaty roślinnej będziemy potrzebowali 15-20 lat. Później to już będą inne lasy - jesienią będziemy oglądali inne barwy, inna będzie kolorystyka tych gór - tłumaczy dyr. Szabla. Dla leśników jednak najważniejsze są nie kolory lasu, ale jego funkcje. Chodzi o to, by stworzyć tak takie formacje roślinne, które będą świadczyły środowisku różne usługi o wiele lepiej od obecnych drzewostanów. Niegdyś za podstawową funkcję lasu uważano produkcję drewna. Dziś wartości lasu nie mierzy się już drewnem, a jego walorami środowiskowymi czy turystycznymi. - Leśnictwo, jako dziedzina gospodarki ma zapewnić trwałość, ciągłość istnienia lasów i wypełnianie ich pozaprodukcyjnych funkcji w jak najszerszym znaczeniu. Bo wartość lasów liczona ich funkcjami jest wielokrotnie większa niż wartość samego drewna w tych lasach - mówi dyrektor. W ciągu ostatnich kilku lat na przebudowę świerczyn, ochronę lasu oraz infrastrukturę drogową w beskidzkich lasach wydano ponad 100 mln zł. Roczne wydatki to ok. 20-25 mln zł. Zagrożone drzewostany zajmują ok. 19 tysięcy hektarów. Do dziś przebudowano już ponad 6 tysięcy hektarów. Leśnicy podkreślają, że zamieranie lasu w Beskidach, które dla przyrody jest tylko jednym z etapów życia, dla człowieka oznacza wymierne szkody, związane m.in. ze zmianami w systemach retencji wodnej, ujęciami wodnymi czy walorami turystycznymi tych terenów. Stąd determinacja, by jak najdłużej utrzymać obecną szatę roślinną, a jednocześnie intensywnie przebudowywać las. Przyczyny obumierania drzewostanów świerkowych w Beskidach to przede wszystkim, oprócz monokulturowego charakteru lasu, ocieplenie klimatu, zanieczyszczenia przemysłowe, inwazja kornika i opieńki.